Chce wypowiedziec sie na temat dopingu w piłce nożnej i podzielic z wami zdaniami na ten temat nieukrywajmy ze doping jest stosowany przez piłkarzy są oni faszerowani sterydami jest to oczywiscie ukrywane i nikt niechce o tym rozmawiac zawodnicy niższych lig piłkarskich "biorą" na własna ręke chcąc sobie w ten sposób pomóc w osiągnięciu lepszych wyników.. Poniżej przedstawiam ciekawy artykuł warty przeczytania i wypowiedzi bo "prawdziwy" Ronaldo brazylijczyk też brał ale o tym chyba nikt niewie... prosze o wypowiedzi
ARTYKUŁ: W czwartkowym wpisie poświęconym najwybitniejszemu napastnikowi naszych czasów, wpisie w pewnym sensie pożegnalnym, dociekałem najrozmaitszych przyczyn jego notorycznych kontuzji i rzuciłem m.in. retoryczne pytanie, czy Ronaldo nie zaszkodziła aby farmakologia aplikowana mu, by przyśpieszyć dochodzenie do zdrowia po kolejnych. Bernardino Santi, koordynator jednej z komórek antydopingowych brazylijskiej federacji piłkarskiej nie pytał, lecz rzucił poważne oskarżenie.
W wywiadzie dla dziennika „Folha" powiedział: Rozmawiałem z holenderskimi kolegami lekarzami, którzy dobrze znają się z medycznym personelem PSV Eindhoven (gwiazdor rozpoczął tam karierę w Europie, przyjechał do Holandii na długo przed osiągnięciem pełnoletności - przyp. rs). I wiem, że Ronaldo, który miał wtedy wątłą budowę ciała, był faszerowany sterydami anabolicznymi, przez co jego muskulatura nienaturalnie się rozrosła. Anaboliki wyrządziły mu szczególną szkodę dlatego, że przyjmował je jako nastolatek. Stymulował szybki rozwój mięśni, zanim dojrzał i zanim jego organizm - zwłaszcza kostna struktura kolan - był na to gotowy. Najpierw nastąpił wzrost, potem przyszła degradacja. Rachunek za używanie sterydów płaci się z opóźnieniem, po 10, 15, a czasem nawet 20 latach. Jestem przekonany, że tamten proceder jest odpowiedzialny za jego urazy. I na dobrą sprawę nie mówię nic nowego, przecież dekadę temu w ligach europejskich nie było wielu kontroli antydopingowych.
Jak podał serwis Globoesporte.com, Santi za swoją szczerość (insynuację?) też zapłacił. Dymisją.
A jego wypowiedź wypada doprecyzować. Otóż po dziś dzień świat futbolu nie prowadzi tak konsekwentnej walki z dopingiem jak wiele innych dyscyplin sportu, w których zawodników bada się regularnie - niekiedy znienacka - przez okrągły rok, także między zawodami, gdy przygotowują się do sezonu.
Zdaje sobie pewnie z tego sprawę inny Brazylijczyk - Socrates, niegdyś wybitny piłkarz a dziś znawca medycyny sportowej, który wypowiada się mniej bezpośrednio, woli generalnie krytykować nadmierne eksploatowanie zdolnych zawodników, lecz jego refleksja o casusie Ronaldo wielu wątpliwości nie pozostawia: Między jego masą mięśniową a wytrzymałością więzadeł jest spora dysproporcja. Wszyscy widzieliśmy, że na początku kariery rósł zbyt szybko. To na zawsze zrujnowało kolana.
Oskarżenia Brazylijczyków ani ich rodakowi już nie pomogą, ani wielkiego efektu - poza chwilowym fermentem w mediach - nie wywołają, lecz warto o nich pamiętać, gdy będziemy znów podziwiać kruche cudowne dzieci, które z dnia na dzień zamienią się w nabitych muskulaturą mężczyzn. Albo kontuzjowane gwiazdy wracające na boisko po dwóch tygodniach, choć lekarze wróżyli im co najmniej miesięczną rehabilitację…
ARTYKUŁ: W czwartkowym wpisie poświęconym najwybitniejszemu napastnikowi naszych czasów, wpisie w pewnym sensie pożegnalnym, dociekałem najrozmaitszych przyczyn jego notorycznych kontuzji i rzuciłem m.in. retoryczne pytanie, czy Ronaldo nie zaszkodziła aby farmakologia aplikowana mu, by przyśpieszyć dochodzenie do zdrowia po kolejnych. Bernardino Santi, koordynator jednej z komórek antydopingowych brazylijskiej federacji piłkarskiej nie pytał, lecz rzucił poważne oskarżenie.
W wywiadzie dla dziennika „Folha" powiedział: Rozmawiałem z holenderskimi kolegami lekarzami, którzy dobrze znają się z medycznym personelem PSV Eindhoven (gwiazdor rozpoczął tam karierę w Europie, przyjechał do Holandii na długo przed osiągnięciem pełnoletności - przyp. rs). I wiem, że Ronaldo, który miał wtedy wątłą budowę ciała, był faszerowany sterydami anabolicznymi, przez co jego muskulatura nienaturalnie się rozrosła. Anaboliki wyrządziły mu szczególną szkodę dlatego, że przyjmował je jako nastolatek. Stymulował szybki rozwój mięśni, zanim dojrzał i zanim jego organizm - zwłaszcza kostna struktura kolan - był na to gotowy. Najpierw nastąpił wzrost, potem przyszła degradacja. Rachunek za używanie sterydów płaci się z opóźnieniem, po 10, 15, a czasem nawet 20 latach. Jestem przekonany, że tamten proceder jest odpowiedzialny za jego urazy. I na dobrą sprawę nie mówię nic nowego, przecież dekadę temu w ligach europejskich nie było wielu kontroli antydopingowych.
Jak podał serwis Globoesporte.com, Santi za swoją szczerość (insynuację?) też zapłacił. Dymisją.
A jego wypowiedź wypada doprecyzować. Otóż po dziś dzień świat futbolu nie prowadzi tak konsekwentnej walki z dopingiem jak wiele innych dyscyplin sportu, w których zawodników bada się regularnie - niekiedy znienacka - przez okrągły rok, także między zawodami, gdy przygotowują się do sezonu.
Zdaje sobie pewnie z tego sprawę inny Brazylijczyk - Socrates, niegdyś wybitny piłkarz a dziś znawca medycyny sportowej, który wypowiada się mniej bezpośrednio, woli generalnie krytykować nadmierne eksploatowanie zdolnych zawodników, lecz jego refleksja o casusie Ronaldo wielu wątpliwości nie pozostawia: Między jego masą mięśniową a wytrzymałością więzadeł jest spora dysproporcja. Wszyscy widzieliśmy, że na początku kariery rósł zbyt szybko. To na zawsze zrujnowało kolana.
Oskarżenia Brazylijczyków ani ich rodakowi już nie pomogą, ani wielkiego efektu - poza chwilowym fermentem w mediach - nie wywołają, lecz warto o nich pamiętać, gdy będziemy znów podziwiać kruche cudowne dzieci, które z dnia na dzień zamienią się w nabitych muskulaturą mężczyzn. Albo kontuzjowane gwiazdy wracające na boisko po dwóch tygodniach, choć lekarze wróżyli im co najmniej miesięczną rehabilitację…
1