Witam, po dosyć długim czasie postanowiłem, że założę swój własny dziennik, będę w nim opisywał swoją formę, treningi i ogólnie wszystko co ciekawego przyjdzie mi do głowy.
Głównym założeniem tego dziennika jest sprawdzenie swoich postępów, dążenie do wygrania wszystkich walk będąc ostatni rok juniorem (początkowy cel)
. Liczę także na motywacje i cenne rady, które pomogą mi się znacznie rozwinąć.
O sobie:
Jestem Tomek, mam 18 lat, boks trenuję już rok. Zacząłem trenować w wadze 87 kg, pierwsze zawody stoczyłem po ok. 4 miesiącach w wadze 81kg - wygrałem przez RSC(dam zaraz filmiki). Obecnie ważę 77 kg. Stoczyłem jak dotąd 5 walk amatorskich, z czego 2 wygrałem, a 3 przegrałem (opiszę je zaraz).
Dieta
Nie mam żadnej specjalnej diety, jednak staram się i od długiego czasu dobrze mi to wychodzi - zdrowiej niż dotychczas się odżywiać. Nie jem śniadania, ciężko mi cokolwiek rano przełknąć, ale postaram się to zmienić. Spożywam ogólnie około 5 - 6 posiłków dziennie. Biorę witaminy olimpu, mam także białko, aminokwasy AminoMax 6800 i jabłczan kreatyny(został mi jeszcze z czasów, kiedy chodziłem na siłownię).
Trening
Najważniejsza część. Do wakacji trenowałem w sekcji pod okiem trenera. Teraz jednak mam miesiąc przerwy od treningów, dlatego postanowiłem, że będę z koleżkami z boksu trenował. Klub mi załatwił karnet na takie centrum sztuk walki, jest to miejsce gdzie jest dosyć dużo sprzętu typowo pod SW. Są piłki lekarskie, ring, worki, skakanki tarcze itp. Jest także siłownia.
Zapytałem w pewnym temacie odnośnie treningu jaki mogę teraz robić. Polecony został mi trening Crossfit, i postanowiłem, że to za neigo się wezmę. Chyba, że polecicie mi coś innego, mając na względzie w/w sprzęt. Wybrałem trening the bear complex, w jakimś tam temacie poniżej. Nie wiem w sumie czy to jest crossfit czy kompleks sztangowy, ale wyczytałem, że będzie dobry (co o tym sądzicie?)
Filmy/zdjęcia, opisy walk.
Pierwsza, najlepsza i najbardziej pamiętna walka, z grudnia 2011 roku, ten stres, to uczucie zwycięstwa... coś pięknego. Koleś był mańkutem, trenował około półtora roku, przy moich 4 miesiącach. Był to dla mnie ogromny wyczyn.
Drugą niestety przegrałem. Nie ma filmiku z niej w internecie, może za jakiś czas go zgram na yt. Były to mistrzostwa Dolnego Śląska, stoczyłem walkę z zawodnikiem słabszym ode mnie, 1 i 2 rundę wygrałem, miałem go prawie na deskach, dostał już cios na wątrobę po którym się zgiął. Zamiast go wykończyć odpuściłem. 3 rundę także odpuściłem, chciałem przegrać. Dlaczego? Dlatego, że przestraszyłem się mojego późniejszego przeciwnika jeżeli bym z tym wygrał. Nie chciałem dawać walkowera(tak jak ten z którym przegrałem, oddał walkowera) i wolałem przegrać... Strasznie głupie i tchórzowskie podejście. Ten gość, którego się "bałem" jest obecnie mistrzem Polski w tej wadze. Strasznie żaluję, że się nie sprawdziłem, że nie walczyłem z nim. Teraz na pewno dla samego siebie bym wyszedł do tej walki. W tej walce także słabo wypadłem kondycyjnie.
3 walka to była wygrana walka. Stoczyłem walkę z koleżką, który był mańkutem, wtedy zaczęła się seria walk z nim. Wygrałem tę walkę, piękne uczucie, bardzo był niewygodny, ale jakoś dałem radę. Wytrzymałem kondycyjnie, świetnie się czułem i dawałem z siebie 100%, a mimo to byłem w pełni sił. Podbudowało mnie liczenie jego. Wygląda, jakby dostał z głowy, może było lekkie otarcie, ale spójrzcie na cios na brzuch, od tego poleciał bo był niestabilny na nogach. O to ta walka, pierwsza runda trochę niewyraźnie, ale i tak dobrze widać.
4 walka, z tym samym przeciwnikiem co poprzednią wygrałem. Podszedłem do tej walki z nastawieniem, że kolejny raz wygram. Nic bardziej mylnego. Wszedłem do ringu. To była masakra, nie miałem w ogóle sił, byłem padnięty już w 2 rundzie, chodziłem na miękkich i ugiętych nogach. Na sali było niesamowicie duszno i byłem w ogóle niedotleniony. W 3 rundzie walczyłem, by nie poddano mnie liczeniu, oraz żebym nie został znokautowany. Ledwo z tej walki wyszedłem. Przegrałem. Zaraz po walce zwymiotowałem z wycieńczenia a łeb mnie cały dzień bolał. To była najgorsza moja walka. Dodam, że popełniłem chyba głupotę, pijąc z koleżką piwo przed walką
5 walka, także z tym samym przeciwnikiem, cholerny mańkut. Podchodząc do tej walki byłem w złej kondycji fizycznej i psychicznej. Chciałem walczyć, ponieważ nie chciałem zawieść moich trenerów i przyjaciół, którzy do mnie przyjechali. Walcząc, nie miałem żadnego pomysłu na walkę. Biłem bardzo mało. Wypunktował mnie 14:7. Przegrałem kolejny raz, byłem załamany. Nie wiedziałem co mam robić, bałem się atakowac, żeby się nie zmęczyć bardzo. Mimo ograniczenia ataku, czułem, że jestem wolny mam bardzo ociężałe ręce i wiedziałem, że będę za wolny żeby go trafić. A trzeba było się posłuchać chłopaków z forum, którzy mówili, żebym nie startował. Mieliście rację :)
Kolejne zawody miałem mieć w mieście, ale czułem się w strasznie słabej kondycji psychicznej. Fizycznej nie byłem pewien. Jednak byłem cały w zakwasach i postanowiłem, że sobie odpuszczę ( co też mi polecono na forum, dzięki)
Gratuluje dotrwania do końca :) Dziennik wierzę, że się długo utrzyma, tak długo jak moja motywacja do treningów. Na początku chciałbym was poprosić o informacje odnośnie treningu i pomoc w ułozeniu go na wakacje.
Moim mottem jest " Wierz w siebie, wiara czyni cuda, wielu się nie udało, ale Tobie się uda" Nie chcę być jak inni, którzy wybrali siedzenie przed komputerem, ciągłe imprezowanie ( ja już ograniczyłem). Nie chce tracić młodości, bo wiem, że będę żałował, tak samo jak żałuję teraz, że przestałem w 3 klasie podstawówki trenować piłkę nożną ;)
Siła!
Głównym założeniem tego dziennika jest sprawdzenie swoich postępów, dążenie do wygrania wszystkich walk będąc ostatni rok juniorem (początkowy cel)

O sobie:
Jestem Tomek, mam 18 lat, boks trenuję już rok. Zacząłem trenować w wadze 87 kg, pierwsze zawody stoczyłem po ok. 4 miesiącach w wadze 81kg - wygrałem przez RSC(dam zaraz filmiki). Obecnie ważę 77 kg. Stoczyłem jak dotąd 5 walk amatorskich, z czego 2 wygrałem, a 3 przegrałem (opiszę je zaraz).
Dieta
Nie mam żadnej specjalnej diety, jednak staram się i od długiego czasu dobrze mi to wychodzi - zdrowiej niż dotychczas się odżywiać. Nie jem śniadania, ciężko mi cokolwiek rano przełknąć, ale postaram się to zmienić. Spożywam ogólnie około 5 - 6 posiłków dziennie. Biorę witaminy olimpu, mam także białko, aminokwasy AminoMax 6800 i jabłczan kreatyny(został mi jeszcze z czasów, kiedy chodziłem na siłownię).
Trening
Najważniejsza część. Do wakacji trenowałem w sekcji pod okiem trenera. Teraz jednak mam miesiąc przerwy od treningów, dlatego postanowiłem, że będę z koleżkami z boksu trenował. Klub mi załatwił karnet na takie centrum sztuk walki, jest to miejsce gdzie jest dosyć dużo sprzętu typowo pod SW. Są piłki lekarskie, ring, worki, skakanki tarcze itp. Jest także siłownia.
Zapytałem w pewnym temacie odnośnie treningu jaki mogę teraz robić. Polecony został mi trening Crossfit, i postanowiłem, że to za neigo się wezmę. Chyba, że polecicie mi coś innego, mając na względzie w/w sprzęt. Wybrałem trening the bear complex, w jakimś tam temacie poniżej. Nie wiem w sumie czy to jest crossfit czy kompleks sztangowy, ale wyczytałem, że będzie dobry (co o tym sądzicie?)
Filmy/zdjęcia, opisy walk.
Pierwsza, najlepsza i najbardziej pamiętna walka, z grudnia 2011 roku, ten stres, to uczucie zwycięstwa... coś pięknego. Koleś był mańkutem, trenował około półtora roku, przy moich 4 miesiącach. Był to dla mnie ogromny wyczyn.
Drugą niestety przegrałem. Nie ma filmiku z niej w internecie, może za jakiś czas go zgram na yt. Były to mistrzostwa Dolnego Śląska, stoczyłem walkę z zawodnikiem słabszym ode mnie, 1 i 2 rundę wygrałem, miałem go prawie na deskach, dostał już cios na wątrobę po którym się zgiął. Zamiast go wykończyć odpuściłem. 3 rundę także odpuściłem, chciałem przegrać. Dlaczego? Dlatego, że przestraszyłem się mojego późniejszego przeciwnika jeżeli bym z tym wygrał. Nie chciałem dawać walkowera(tak jak ten z którym przegrałem, oddał walkowera) i wolałem przegrać... Strasznie głupie i tchórzowskie podejście. Ten gość, którego się "bałem" jest obecnie mistrzem Polski w tej wadze. Strasznie żaluję, że się nie sprawdziłem, że nie walczyłem z nim. Teraz na pewno dla samego siebie bym wyszedł do tej walki. W tej walce także słabo wypadłem kondycyjnie.
3 walka to była wygrana walka. Stoczyłem walkę z koleżką, który był mańkutem, wtedy zaczęła się seria walk z nim. Wygrałem tę walkę, piękne uczucie, bardzo był niewygodny, ale jakoś dałem radę. Wytrzymałem kondycyjnie, świetnie się czułem i dawałem z siebie 100%, a mimo to byłem w pełni sił. Podbudowało mnie liczenie jego. Wygląda, jakby dostał z głowy, może było lekkie otarcie, ale spójrzcie na cios na brzuch, od tego poleciał bo był niestabilny na nogach. O to ta walka, pierwsza runda trochę niewyraźnie, ale i tak dobrze widać.
4 walka, z tym samym przeciwnikiem co poprzednią wygrałem. Podszedłem do tej walki z nastawieniem, że kolejny raz wygram. Nic bardziej mylnego. Wszedłem do ringu. To była masakra, nie miałem w ogóle sił, byłem padnięty już w 2 rundzie, chodziłem na miękkich i ugiętych nogach. Na sali było niesamowicie duszno i byłem w ogóle niedotleniony. W 3 rundzie walczyłem, by nie poddano mnie liczeniu, oraz żebym nie został znokautowany. Ledwo z tej walki wyszedłem. Przegrałem. Zaraz po walce zwymiotowałem z wycieńczenia a łeb mnie cały dzień bolał. To była najgorsza moja walka. Dodam, że popełniłem chyba głupotę, pijąc z koleżką piwo przed walką


5 walka, także z tym samym przeciwnikiem, cholerny mańkut. Podchodząc do tej walki byłem w złej kondycji fizycznej i psychicznej. Chciałem walczyć, ponieważ nie chciałem zawieść moich trenerów i przyjaciół, którzy do mnie przyjechali. Walcząc, nie miałem żadnego pomysłu na walkę. Biłem bardzo mało. Wypunktował mnie 14:7. Przegrałem kolejny raz, byłem załamany. Nie wiedziałem co mam robić, bałem się atakowac, żeby się nie zmęczyć bardzo. Mimo ograniczenia ataku, czułem, że jestem wolny mam bardzo ociężałe ręce i wiedziałem, że będę za wolny żeby go trafić. A trzeba było się posłuchać chłopaków z forum, którzy mówili, żebym nie startował. Mieliście rację :)
Kolejne zawody miałem mieć w mieście, ale czułem się w strasznie słabej kondycji psychicznej. Fizycznej nie byłem pewien. Jednak byłem cały w zakwasach i postanowiłem, że sobie odpuszczę ( co też mi polecono na forum, dzięki)
Gratuluje dotrwania do końca :) Dziennik wierzę, że się długo utrzyma, tak długo jak moja motywacja do treningów. Na początku chciałbym was poprosić o informacje odnośnie treningu i pomoc w ułozeniu go na wakacje.
Moim mottem jest " Wierz w siebie, wiara czyni cuda, wielu się nie udało, ale Tobie się uda" Nie chcę być jak inni, którzy wybrali siedzenie przed komputerem, ciągłe imprezowanie ( ja już ograniczyłem). Nie chce tracić młodości, bo wiem, że będę żałował, tak samo jak żałuję teraz, że przestałem w 3 klasie podstawówki trenować piłkę nożną ;)
Siła!