Witam.
Od pewnego czasu jestem na redukcji (start ze 102kg, 175cm, endo) i mam jeden wielki problem, mianowicie kompletnie nie toleruje (czyt. nie mogę przełknąć) węgli typu kasza, ryż, owsianka. Bez względu na to, jak je przyrządzę mam wręcz odruchy wymiotne, a już na samą myśl o porannej owsiance robi mi się niedobrze. Owszem, potrafię się zmusić i dosłownie wepchać w siebie michę owsianki czy ryżu, ale chyba nie oto chodzi, by się tak katować. Przeczytałem w necie i na tym forum, że dużo osób stosuje diety niskowęglowodanowe lub nawet "bezwęglowodanowe", czyli ze śladowymi ich ilościami np. z warzyw. Z wielką chęcią wprowadziłbym je w życie, ale mam jedno zasadnicze pytanie: jak brak węglowodanów może wpłynąć na organizm? Obawiam się, że na siłowni może po prostu braknąć sił, no chyba że się mylę i organizm będzie czerpał energię z tłuszczy?
Dzięki i pozdrawiam.
Od pewnego czasu jestem na redukcji (start ze 102kg, 175cm, endo) i mam jeden wielki problem, mianowicie kompletnie nie toleruje (czyt. nie mogę przełknąć) węgli typu kasza, ryż, owsianka. Bez względu na to, jak je przyrządzę mam wręcz odruchy wymiotne, a już na samą myśl o porannej owsiance robi mi się niedobrze. Owszem, potrafię się zmusić i dosłownie wepchać w siebie michę owsianki czy ryżu, ale chyba nie oto chodzi, by się tak katować. Przeczytałem w necie i na tym forum, że dużo osób stosuje diety niskowęglowodanowe lub nawet "bezwęglowodanowe", czyli ze śladowymi ich ilościami np. z warzyw. Z wielką chęcią wprowadziłbym je w życie, ale mam jedno zasadnicze pytanie: jak brak węglowodanów może wpłynąć na organizm? Obawiam się, że na siłowni może po prostu braknąć sił, no chyba że się mylę i organizm będzie czerpał energię z tłuszczy?
Dzięki i pozdrawiam.