Witam,
zdecydowałem się opisać swoją historię, gdyż chciałbym się poradzić w zasadzie do jakiego lekarza się udać i jakie badania zrobić, bo próbuję na ślepo różnych specjalistów i nic z tego nie wynika...
Mam 35 lat, wybitnie siedzący tryb pracy przy kompie, nadwagę, aczkolwiek zawsze byłem raczej sprawny fizycznie, staram się dużo jeździć na rowerze, od czasu do czasu trenuję w domowej siłowni, ale typowo amatorsko. Mam dość sporą masę mięśniową z "kawalerskich" czasów, ale teraz niestety zalaną tłuszczem.
Dziwne rzeczy zaczęły się jakieś 4 lata temu, wcześniej nie miałem żadnych problemów ze zdrowiem, z lekarzy chodziłem tylko do stomatologa i na badania kontrolne z pracy i zawsze było wszystko ok.
Te 4 lata temu zmieniliśmy z rodziną miejsce zamieszkania - przeprowadziliśmy się znad morza pod Poznań. Ogólnie dość stresująca sytuacja. Kursowałem często autem w tą i z powrotem po 400km i podczas którejś z kolejnych tras poczułem tak jakby robaki chodzące w okolicach łydek (serio myślałem, że coś mnie oblazło) potem był ból łydek, ale zwaliłem to na częste podróże samochodem, po kilku dniach dostałem w nocy czegoś w rodzaju ataku drgawek i przechodzących prądów po całym ciele przez kilka minut. Wyjąłem telefon i wpisałem w google objawy (i to chyba był błąd) od tamtego czasu zacząłem się panicznie bać, że mam SM, SLA, zanik mięśni czy inne tego typu choroby. Od tego czasu mam objaw fascykulacji (skaczących mięśni) w całym ciele (raz słabiej raz czy dwa nawet zupełnie przeszło na jakiś czas, ale zamiast tego pojawiały się jakieś bóle, ogólnie ciągle coś... ).
Poszedłem do lekarza ogólnego, zlecił podstawowy zestaw badań - nic nie wyszło poza podwyższonym cukrem na czczo 115 (mam taki do dziś). Dał mi coś na uspokojenie i powiedział, że to nerwy. W międzyczasie zaczęły występować różne bóle - nóg, rąk, migreny z aurą, kula w gardle, lekko podwyższone ciśnienie, ogólnie brak sił witalnych i zauważyłem, że rażą mnie w nocy światła nadjeżdżających pojazdów, jak zacząłem drążyć, to stwierdziłem, że także rozdwajają mi się źródła silnego, skupionego światła, np. czerwoną kontrolkę w TV, czy płycie kuchennej w ciemności widzę podwójnie. Okulista - w zasadzie wszystko ok i nie wie skąd taki efekt. Mam tylko krótkowzroczność (-4,5 i 5).
Potem poszedłem sam do neurologa i na fali czytania internetów wymusiłem skierowanie na rezonans, chociaż lekarz nie widział podstaw, też wyszło zupełnie czysto. Ogólnie u neurologa (przerobiłem 4) zawsze to samo - pukanie młotkiem i szukanie palcem nosa, zawsze ok lub stwierdzenie, że odruchy nieco wygórowane, ale w normie.
Pomyślałem, że to rzeczywiście nerwy (chociaż mam wrażenie, że nie ma to związku z sytuacjami stresowymi) i postanowiłem nie skupiać się już na tym i zacząć normalnie żyć, no ale się nie daje... Ciągle coś i ciągle obawiam się, że to pierwsze oznaki jakiejś ciężkiej choroby. Byłem znowu u neurologa, bo wyczytałem, że może to być tężyczka, ale próba negatywna i wyniki badań lab. wyszły w normie (pierwiastki i tarczyca) i znowu stwierdził, że to nerwica i dał mi jakieś leki na uspokojenie, ale jak przeczytałem skutki uboczne, to po jednym opakowaniu odstawiłem, nie było poza tym żadnej zmiany. Do badania emg podstaw nie widzi, bo "w zasadzie to nie ma pan żadnych objawów..." W każdym razie łykałem sobie witaminę D przez 2 m-ce, ale też żadnych zmian.
Podsumowując przez te ponad 4 lata miałem lub mam:
- fascykulacje w zasadzie w całym ciele (raz słabiej raz mocniej)
- jakby skurcze mięśni (teraz głównie lewa łydka, prawe ramię, kciuki, podeszwy stóp, dłonie) bolesność 2/10
- okresowo krótkotrwałe (kilkanaście sekund) bóle w różnych częściach ciała, jakby kostno-mięśniowe, ale czasem w takich miejscach, gdzie praktycznie nic nie ma prawa boleć. 3/10
- parestezje (uczucie zimna w dłoniach, w stopach za to jakbym wkładał je do ciepłej wody)
- uczucie wibracji/drżenia od środka całego ciała
- uczucie wibracji/drżenia w stopach (rzadko nie odczuwam)
- uczucie charakterystycznego zimna w łydkach i/lub stopach (jakby krew zaczęła napływać po zdrętwieniu)
- problem z lewą nogą, jest jakby słabsza i męczy się np. jak stoją w korku i muszę często naciskać sprzęgło. Ogólnie jakby mięśnie w niej były cały czas lekko napięte i bolesne 1-2/10.
- problem z prawą ręką (bardzo podobne objawy do lewej nogi - tu być może od myszki, sam nie wiem)
- migreny z aurą (teraz bardzo rzadko)
- chwilowe uczucie odrealnienia
- uczucie ciała obcego w gardle
- uczucie jakby zesztywniałych mięśni głównie w dłoniach, muszę nimi intensywnie poruszać po dłuższym czasie spoczynku.
- ból ramion np. przy suszeniu włosów (teraz przeszedł, może dlatego, że zacząłem trenować...)
- drżenie mięśni np. kiedy próbuję podnieść tułów jak przy robieniu brzuszków, to cały się trzęsę. Był okres, gdzie nawet trzęsły mi się ręce trzymane wyprostowane przed sobą przez kilkanaście sekund.
- drżenie dłoni jak trzymam np. widelec
- taką jakby słabość przy niskim zakresie napięcia mięśni - jak mocno chwycę, to jest ok, ale jak mam coś delikatnego/lekkiego w dłoni, to czuję, że zaraz mi wypadnie.
- ogólne uczucie jakbym nie był "zwarty", tylko jakiś taki galaretowaty...
- rażące światła w nocy, rozdwajanie się światła.
Gram także hobbistycznie na instrumencie i nie zauważyłem jakiegoś upośledzenia pracy dłoni, poza prawą ręką - teraz boli mnie po kilku minutach grania. Nie zauważyłem także w zasadzie jako takiego osłabienia mięśni. Wyciskam tyle samo, co zawsze. Jeżdżę na rowerze jak zawsze np. przejechanie 40km ze średnią prawie 20km/g nie stanowi dla mnie problemu. Cukier w normie - mam glukometr, ciśnienie w normie. Puls spoczynkowy może trochę za niski, bo 50-55-60. Nie choruję. Nie wiem czy to ma związek, ale od tamtego czasu każda moja choroba wygląda tak samo - uczucie zimna, dreszcze, gorączka 38-39 i tak przez 1 dzień. Potem przechodzi. Mam tak 1-2 razy w roku zimą.
Zdaję sobie sprawę, że te objawy, są bardzo niecharakterystyczne i dziwne, niezbyt intensywne i dużo tego "jakby", ale przez te lata właściwie nie jestem w stanie myśleć o niczym innym jak tylko o wymyślaniu kolejnej jednostki chorobowej dla siebie. Jedno wiem ze 100% pewnością, wcześniej było zupełnie inaczej, można powiedzieć "ok" i nagle stało się to coś, co spowodowało, że teraz jest ciągle "nie ok". Jedno słowo opisujące to jak się czuję od tego czasu to właśnie "dziwnie".
Dlatego też szukam lekarza (jakby ktoś polecił w Poznaniu), który byłby w stanie kompleksowo mnie przebadać i z jak największym prawdopodobieństwem stwierdzić, co mi jest i zaproponować jakieś leczenie lub mnie skierować do odpowiedniego specjalisty. Oczywiście nie wykluczam nerwicy, ale jak już mam się podjąć leczenia na poważnie, to wolałbym wiedzieć, że to właśnie to. Bez znaczenia czy prywatnie czy państwowo. U mnie w ośrodku, to szkoda gadać. A działanie typu wpisywanie objawów, szukanie choroby i udanie się do specjalisty z tego zakresu jest chyba bez sensu.
Oczywiście przerabiałem diety od zdrowego żywienia i liczenia każdej kalorii, do totalnej olewki i jedzenia i picia wszystkiego na co mam ochotę, ale nie było żadnych spektakularnych zmian. Łykanie magnezu i witamin też nic nie daje.
Przepraszam za przydługawy post i z góry dziękuję za rady.
Pozdrawiam
zdecydowałem się opisać swoją historię, gdyż chciałbym się poradzić w zasadzie do jakiego lekarza się udać i jakie badania zrobić, bo próbuję na ślepo różnych specjalistów i nic z tego nie wynika...
Mam 35 lat, wybitnie siedzący tryb pracy przy kompie, nadwagę, aczkolwiek zawsze byłem raczej sprawny fizycznie, staram się dużo jeździć na rowerze, od czasu do czasu trenuję w domowej siłowni, ale typowo amatorsko. Mam dość sporą masę mięśniową z "kawalerskich" czasów, ale teraz niestety zalaną tłuszczem.
Dziwne rzeczy zaczęły się jakieś 4 lata temu, wcześniej nie miałem żadnych problemów ze zdrowiem, z lekarzy chodziłem tylko do stomatologa i na badania kontrolne z pracy i zawsze było wszystko ok.
Te 4 lata temu zmieniliśmy z rodziną miejsce zamieszkania - przeprowadziliśmy się znad morza pod Poznań. Ogólnie dość stresująca sytuacja. Kursowałem często autem w tą i z powrotem po 400km i podczas którejś z kolejnych tras poczułem tak jakby robaki chodzące w okolicach łydek (serio myślałem, że coś mnie oblazło) potem był ból łydek, ale zwaliłem to na częste podróże samochodem, po kilku dniach dostałem w nocy czegoś w rodzaju ataku drgawek i przechodzących prądów po całym ciele przez kilka minut. Wyjąłem telefon i wpisałem w google objawy (i to chyba był błąd) od tamtego czasu zacząłem się panicznie bać, że mam SM, SLA, zanik mięśni czy inne tego typu choroby. Od tego czasu mam objaw fascykulacji (skaczących mięśni) w całym ciele (raz słabiej raz czy dwa nawet zupełnie przeszło na jakiś czas, ale zamiast tego pojawiały się jakieś bóle, ogólnie ciągle coś... ).
Poszedłem do lekarza ogólnego, zlecił podstawowy zestaw badań - nic nie wyszło poza podwyższonym cukrem na czczo 115 (mam taki do dziś). Dał mi coś na uspokojenie i powiedział, że to nerwy. W międzyczasie zaczęły występować różne bóle - nóg, rąk, migreny z aurą, kula w gardle, lekko podwyższone ciśnienie, ogólnie brak sił witalnych i zauważyłem, że rażą mnie w nocy światła nadjeżdżających pojazdów, jak zacząłem drążyć, to stwierdziłem, że także rozdwajają mi się źródła silnego, skupionego światła, np. czerwoną kontrolkę w TV, czy płycie kuchennej w ciemności widzę podwójnie. Okulista - w zasadzie wszystko ok i nie wie skąd taki efekt. Mam tylko krótkowzroczność (-4,5 i 5).
Potem poszedłem sam do neurologa i na fali czytania internetów wymusiłem skierowanie na rezonans, chociaż lekarz nie widział podstaw, też wyszło zupełnie czysto. Ogólnie u neurologa (przerobiłem 4) zawsze to samo - pukanie młotkiem i szukanie palcem nosa, zawsze ok lub stwierdzenie, że odruchy nieco wygórowane, ale w normie.
Pomyślałem, że to rzeczywiście nerwy (chociaż mam wrażenie, że nie ma to związku z sytuacjami stresowymi) i postanowiłem nie skupiać się już na tym i zacząć normalnie żyć, no ale się nie daje... Ciągle coś i ciągle obawiam się, że to pierwsze oznaki jakiejś ciężkiej choroby. Byłem znowu u neurologa, bo wyczytałem, że może to być tężyczka, ale próba negatywna i wyniki badań lab. wyszły w normie (pierwiastki i tarczyca) i znowu stwierdził, że to nerwica i dał mi jakieś leki na uspokojenie, ale jak przeczytałem skutki uboczne, to po jednym opakowaniu odstawiłem, nie było poza tym żadnej zmiany. Do badania emg podstaw nie widzi, bo "w zasadzie to nie ma pan żadnych objawów..." W każdym razie łykałem sobie witaminę D przez 2 m-ce, ale też żadnych zmian.
Podsumowując przez te ponad 4 lata miałem lub mam:
- fascykulacje w zasadzie w całym ciele (raz słabiej raz mocniej)
- jakby skurcze mięśni (teraz głównie lewa łydka, prawe ramię, kciuki, podeszwy stóp, dłonie) bolesność 2/10
- okresowo krótkotrwałe (kilkanaście sekund) bóle w różnych częściach ciała, jakby kostno-mięśniowe, ale czasem w takich miejscach, gdzie praktycznie nic nie ma prawa boleć. 3/10
- parestezje (uczucie zimna w dłoniach, w stopach za to jakbym wkładał je do ciepłej wody)
- uczucie wibracji/drżenia od środka całego ciała
- uczucie wibracji/drżenia w stopach (rzadko nie odczuwam)
- uczucie charakterystycznego zimna w łydkach i/lub stopach (jakby krew zaczęła napływać po zdrętwieniu)
- problem z lewą nogą, jest jakby słabsza i męczy się np. jak stoją w korku i muszę często naciskać sprzęgło. Ogólnie jakby mięśnie w niej były cały czas lekko napięte i bolesne 1-2/10.
- problem z prawą ręką (bardzo podobne objawy do lewej nogi - tu być może od myszki, sam nie wiem)
- migreny z aurą (teraz bardzo rzadko)
- chwilowe uczucie odrealnienia
- uczucie ciała obcego w gardle
- uczucie jakby zesztywniałych mięśni głównie w dłoniach, muszę nimi intensywnie poruszać po dłuższym czasie spoczynku.
- ból ramion np. przy suszeniu włosów (teraz przeszedł, może dlatego, że zacząłem trenować...)
- drżenie mięśni np. kiedy próbuję podnieść tułów jak przy robieniu brzuszków, to cały się trzęsę. Był okres, gdzie nawet trzęsły mi się ręce trzymane wyprostowane przed sobą przez kilkanaście sekund.
- drżenie dłoni jak trzymam np. widelec
- taką jakby słabość przy niskim zakresie napięcia mięśni - jak mocno chwycę, to jest ok, ale jak mam coś delikatnego/lekkiego w dłoni, to czuję, że zaraz mi wypadnie.
- ogólne uczucie jakbym nie był "zwarty", tylko jakiś taki galaretowaty...
- rażące światła w nocy, rozdwajanie się światła.
Gram także hobbistycznie na instrumencie i nie zauważyłem jakiegoś upośledzenia pracy dłoni, poza prawą ręką - teraz boli mnie po kilku minutach grania. Nie zauważyłem także w zasadzie jako takiego osłabienia mięśni. Wyciskam tyle samo, co zawsze. Jeżdżę na rowerze jak zawsze np. przejechanie 40km ze średnią prawie 20km/g nie stanowi dla mnie problemu. Cukier w normie - mam glukometr, ciśnienie w normie. Puls spoczynkowy może trochę za niski, bo 50-55-60. Nie choruję. Nie wiem czy to ma związek, ale od tamtego czasu każda moja choroba wygląda tak samo - uczucie zimna, dreszcze, gorączka 38-39 i tak przez 1 dzień. Potem przechodzi. Mam tak 1-2 razy w roku zimą.
Zdaję sobie sprawę, że te objawy, są bardzo niecharakterystyczne i dziwne, niezbyt intensywne i dużo tego "jakby", ale przez te lata właściwie nie jestem w stanie myśleć o niczym innym jak tylko o wymyślaniu kolejnej jednostki chorobowej dla siebie. Jedno wiem ze 100% pewnością, wcześniej było zupełnie inaczej, można powiedzieć "ok" i nagle stało się to coś, co spowodowało, że teraz jest ciągle "nie ok". Jedno słowo opisujące to jak się czuję od tego czasu to właśnie "dziwnie".
Dlatego też szukam lekarza (jakby ktoś polecił w Poznaniu), który byłby w stanie kompleksowo mnie przebadać i z jak największym prawdopodobieństwem stwierdzić, co mi jest i zaproponować jakieś leczenie lub mnie skierować do odpowiedniego specjalisty. Oczywiście nie wykluczam nerwicy, ale jak już mam się podjąć leczenia na poważnie, to wolałbym wiedzieć, że to właśnie to. Bez znaczenia czy prywatnie czy państwowo. U mnie w ośrodku, to szkoda gadać. A działanie typu wpisywanie objawów, szukanie choroby i udanie się do specjalisty z tego zakresu jest chyba bez sensu.
Oczywiście przerabiałem diety od zdrowego żywienia i liczenia każdej kalorii, do totalnej olewki i jedzenia i picia wszystkiego na co mam ochotę, ale nie było żadnych spektakularnych zmian. Łykanie magnezu i witamin też nic nie daje.
Przepraszam za przydługawy post i z góry dziękuję za rady.
Pozdrawiam