Jak wiecie w GROMI-e jest oddział wodny...Oto opis treningu który komandosi mieli prawie codziennie.
"Jeden dzien był podobny do drugiego.Pobudka,bieganie,śniadanie.pływanie na długie dystanse lub taktyka do godziny 13.Obiad ,powrót do wody albo taktyka sucha na okrecie ,albo szkolenie na basenie.W sobote obowiazywał typowy program szkolenia.W niedziele - w ramach rekreacji - pływali na takich samych dystansach ,ale bez sprzetu.
Przeprowadzono mnóstwo nocnych zajeć .A zadne regulaminy ani instrukcje nie przewidywały takiego szkolenia jak w Gromie.
-Nikt wczesniej nie strzelał ,pływajac.Przy ladowisku dla smigłowców ustawialismy tarcze strzelnicze mocowane na plywakach-wspomina chorązy "MŁA".Strzelali głównie z mp-5.Najpierw nalezy usunąc wode z lufyi komory zamkowej.Potem machajac płetwami,trzeba utrzymac sie na powierzchni wody ,wycelowac , strzelic i trafic.Z czasem wymagania rosły.GROMowcy musieli strzlac nie przerywając pływania.
Pokonywali tez improwizowane wodne tory przeszkód.Te zas były rózne .Mozna było np.płynąć z przydzielonym sprzetem , w wyznaczonym miejscu odnalezc na dnie magazynki z amunicja ,załadowac bron i oddac strzał.Utrudnienie polegało na ograniczonej widocznosci spowodowanej dymami maskujacymi.Niekiedy nalezało cos holowac,miec tylko jedna płetwe.Pływac na czas ,ale tak zeby byc niewidocznym z ladu.Przy brzegu przeszkody zastepowały falochrony ,które nalezało przechodzic z wyposazeniem, a potem jeszcze nurkowac pod łódkami.(...)Cicho docierali pod atakowany statek.Magnesem przyssawali sie do burty.Gorzej jesli była ona pokryta wodorostami.
-Drabinka sznurowa nie siegała pokładu promu.Pierwszy zaczepiał hak o kolejne metalowe wystepy i wspinał sie.swiadomosc ze człowieka trzyma cienki haczyk zaczepiony o niewielki wystep jest stresujaca.Do tego prom płynie,wszystko drzy.trzęsie sie...-opowiada "MŁA"
Czytajcie i komentujcie
Ja jestem pełen podziwu dla tych ludzi- są moim wzorem do nasladowania.Ich trening jest niesamowicie trudny...ale wkoncu to komandosi