To może mi tutaj ktoś wytłumaczy szczegóły...
Mówią, że koszulka termoaktywna chłodzi bo..."zabiera pot na zewnątrz" (?) i skóra jest sucha.
Ale, jak uczy biologia i fizyka to organizm chłodzi się wydzielając pot i ten pot jest mu POTRZEBNY do chłodzenia siebie (konkretnie to w skrócie chodzi o to, że woda parując pobiera ciepło z otoczenia, w tym przypadku z naszej skóry i przez to skórę w tych miejscach chłodzi).
A tutaj widzę zwrot "zabiera pot ze skóry i skóra jest sucha"...czyli wychodzi na to, że właśnie odbiera tę możliwość chłodzenia skóry przez parowanie?
Coś tu brzmi ZUPEŁNIE ŹLE.
Chyba, że to przez nieprecyzyjność tych zwrotów i niedopowiedzenie, że wtedy ten pot pozostaje na koszulce, zaczyna parować i..."odbiera ciepło" z koszulki i ona jest wtedy chłodniejsza i dopiero ta koszulka chłodzi skórę?
Tylko wtedy po co to wszystko skoro tak samo (na tej samej zasadzie) działa chłodzenie bez koszulki?
Bo co, bo dla odczuć estetycznych lepiej jest czuć pot na koszulce niż na skórze?
Czy może chodzi o to, że po prostu każde inne ubranie gromadzi pot w sobie...ale to dla chłodzenia chyba powinno być nawet lepiej (wg teorii chłodzenia przez parowanie)? Nawet sami nasączamy czasem ubranie wodą i zakładamy na siebie dla ochłody (tzn. pamiętam takie 'patenty' z dzieciństwa

Podsumowując. Pytanie brzmi:
W JAKI SPOSÓB, TERMOAKTYWNE KOSZULKI "CHŁODZĄCE" CHŁODZĄ? (i chodzi o odpowiedź mniej lakoniczną niż "bo odprowadzają pot na zewnątrz").