Heh :) Widziałem, że sporo osób interesowało się kozieradką - jednak nie wielu dotrwało w konsekwencji i smrodzie do końca hmmm...
Jadłem ją rok - co mogę o niej powiedzieć.
Po pierwsze, wcinałem kozią herbapolu, ale straszny miał się z niej zrobił, potem kawonu ( bardzo dobra jakiś czas była ) - ale kiedy zrobiła się moda na sterole, fisterole i wogóle na kozią w kapsach- nagle kozieradka kawonu zrobiła się taka jakaś bez brązowawych grudek ect, zrobił się z niej miał straszny i trochę wogóle zmieniła się jej konsystencja ect...
Zacząłem więc kupować daru natury nasiona i mielić w młynku do kawy ( jeee :D wcześniej katowałem się zwykłym młynkiem ręcznym [ porażka ] ). Wiedziałem, że nikt mi nic nie wyekstraktuje z ziaren.
No i tak wyglądała przygoda z kozieradką:
Zmielone nasiona zalewałem wodą, ( kozia jest bardzo hydroskopijna ), wciągało to wodę - naprawdę dużo wody wciąga, po czym po 20 minutach jadłem. Pierwsze miechy z kozieradką, to mega pierdy, mega smród z bąków ( niezłe trawienie ), wpieprzałem co wlezie i nie tyłem... rodzice uświadomili, że taki stan rzeczy nie jest napewno korzystny dla mojej wątroby ect :D Zmniejszyłem dawki, nie zjadałem już opakowania dziennie.
Suma sumarum ograniczyłem się i opakowanie 90 g starczało mi na pare dni. Ogólnie do smaku się przyzwyczaiłem ( pierwszy miech był najgorszy ), z reguły przed obiadem jadłem, lub po obiedzie i po wszystkich obrzarstwach - trochę odczekać i do kibla
Czasami jak odstawiłem na tydzień dalej jedząc jak popadnie, no cóż szybko przybywały kilogramy. Jak dla mnie kozieradka znacząco wpływa na procesy trawinenne.
Co do regeneracji... napewno bardzo dobrze regeneruje stawy - ale trwa to jakiś czas. Naprawdę zauważalna poprawa. Przestaje pykać strzykać ect.
Smród... hmmm jest przej****, ale po którymś miesiącu już tak nie jadą szczoszki jej zapachem, a samo wydzielanie się zapachu jest mniej dokuczliwe, czasami nawet go nie ma.
Jak namaczałem kozieradkę w mleku - działanie było bardziej subtelne i smród znikał ( !!! ). Wogóle nie było... wsypujemy kozią do mleka, kozia nasiąka mlekiem ile wlezie i wcinamy.
Zero smrodu, działanie subtelniejsze, nie ma takiej rzeźni z trawieniem.
Regeneracja ciała- napewno.
Jedno jest pewne, że po pewnym czasie wyrabia się tolerancja... po roku jedzenia tego muszę zjadać jej zdecydowanie więcej.
Po odstawieniu, "sram na zielono" -
w goolach opisują to tak : "Zielone zabarwienie stolca powstaje, gdy część bilirubiny związanej, zawartej w żółci, pozostaje w kale w postaci niezmienionej. Przyczyną jest najczęściej zmieniona flora bakteryjna jelit, przyspieszony pasaż jelitowy (brak czasu na rozłożenie bilirubiny przez bakterie) lub przejściowo zwiększone wydalanie bilirubiny z żółcią pod wpływem różnych czynników dietetycznych. Zwykle nie jest to związane z żadnym poważniejszym stanem chorobowym ... Jeżeli zielonym stolcom nie towarzyszą inne objawy, to zazwyczaj nie ma powodów do niepokoju "
No cóż, widocznie kozieraka wyręcza nas w znacznej mierze w pewnych procesach.
Tak to wygląda jak wcinam non-stop kozią i potem nagle przestaje ją wcinać np. urolp pana ze sklepu zielarskiego.
Po paru dniach wszystko wraca do normy.
Co mogę jeszcze powiedzieć, po prostu, kozieradka jest bardzo dobrym specyfikiem jak się "przeżremy" warto ją mieć pod ręką, zjadamy jej wtedy z 3 łyżki stołowe, albo trochę więcej ( moja panna również tak robi ) i brzuchol zaraz zaczyna tam wszystko trawić i jest zaraz po bólu i mega bece na brzuchu.
Regeneruje stawy, jedank efektywność działania na stawy maleje, hmm... co jeszcze - regeneruje organizm ( wspomaga napewno ).
Co do wzrostów siły i masy - nie można się spodziewać po niej niewiadomo czego, pare kilo jej już w swoim życiu zjadłem. W paru procentach napewno wspomaga. To nie jest jednak koks.
Wzrost libido ? Hmm... nie chcę się sugerować opinią innych, którym pomagała niby- Ja nie odczułem tego w jakiś sposób zdecydowany. Ciężkie treningi jednak biorą górę, i mam zdecydowanie mniejszą "kondycję seksualną", mniej mi się chce ect - kozieradka jakoś tego nie przezwycięża.
Co jesze ? Podsumowanie
Wiem, że jednak ma swój udział w moich podbojach siłowych i tego nie mogę zaprzeczyć, dbała i dba już w zdecydowanie mniejszej mierze o moje stawy, nie pozwala zbytnio się zalewać tłuszczem, dobra w porach "poprzyjęciowych", zwiększa regenerację organizmu, lepiej się czuję, kiedy ją zarzywam. Trochę się uzależniłem od niej chyba bardziej psychicznie, ale fizycznie również.
Napewno nie odstawię jej.
To co napisałem, to moje odczucia - każdy ją bierze na własną odpowiedzialność. Ona działa na mnie tak, na innego może zadziałać inaczej. Moja opinia, a potem po sądach jak coś się stanie to miejcie pretensje do niego ---->
Zmieniony przez - variatj w dniu 2009-09-10 10:14:49
Jadłem ją rok - co mogę o niej powiedzieć.
Po pierwsze, wcinałem kozią herbapolu, ale straszny miał się z niej zrobił, potem kawonu ( bardzo dobra jakiś czas była ) - ale kiedy zrobiła się moda na sterole, fisterole i wogóle na kozią w kapsach- nagle kozieradka kawonu zrobiła się taka jakaś bez brązowawych grudek ect, zrobił się z niej miał straszny i trochę wogóle zmieniła się jej konsystencja ect...
Zacząłem więc kupować daru natury nasiona i mielić w młynku do kawy ( jeee :D wcześniej katowałem się zwykłym młynkiem ręcznym [ porażka ] ). Wiedziałem, że nikt mi nic nie wyekstraktuje z ziaren.
No i tak wyglądała przygoda z kozieradką:
Zmielone nasiona zalewałem wodą, ( kozia jest bardzo hydroskopijna ), wciągało to wodę - naprawdę dużo wody wciąga, po czym po 20 minutach jadłem. Pierwsze miechy z kozieradką, to mega pierdy, mega smród z bąków ( niezłe trawienie ), wpieprzałem co wlezie i nie tyłem... rodzice uświadomili, że taki stan rzeczy nie jest napewno korzystny dla mojej wątroby ect :D Zmniejszyłem dawki, nie zjadałem już opakowania dziennie.
Suma sumarum ograniczyłem się i opakowanie 90 g starczało mi na pare dni. Ogólnie do smaku się przyzwyczaiłem ( pierwszy miech był najgorszy ), z reguły przed obiadem jadłem, lub po obiedzie i po wszystkich obrzarstwach - trochę odczekać i do kibla

Czasami jak odstawiłem na tydzień dalej jedząc jak popadnie, no cóż szybko przybywały kilogramy. Jak dla mnie kozieradka znacząco wpływa na procesy trawinenne.
Co do regeneracji... napewno bardzo dobrze regeneruje stawy - ale trwa to jakiś czas. Naprawdę zauważalna poprawa. Przestaje pykać strzykać ect.
Smród... hmmm jest przej****, ale po którymś miesiącu już tak nie jadą szczoszki jej zapachem, a samo wydzielanie się zapachu jest mniej dokuczliwe, czasami nawet go nie ma.
Jak namaczałem kozieradkę w mleku - działanie było bardziej subtelne i smród znikał ( !!! ). Wogóle nie było... wsypujemy kozią do mleka, kozia nasiąka mlekiem ile wlezie i wcinamy.
Zero smrodu, działanie subtelniejsze, nie ma takiej rzeźni z trawieniem.
Regeneracja ciała- napewno.
Jedno jest pewne, że po pewnym czasie wyrabia się tolerancja... po roku jedzenia tego muszę zjadać jej zdecydowanie więcej.
Po odstawieniu, "sram na zielono" -
w goolach opisują to tak : "Zielone zabarwienie stolca powstaje, gdy część bilirubiny związanej, zawartej w żółci, pozostaje w kale w postaci niezmienionej. Przyczyną jest najczęściej zmieniona flora bakteryjna jelit, przyspieszony pasaż jelitowy (brak czasu na rozłożenie bilirubiny przez bakterie) lub przejściowo zwiększone wydalanie bilirubiny z żółcią pod wpływem różnych czynników dietetycznych. Zwykle nie jest to związane z żadnym poważniejszym stanem chorobowym ... Jeżeli zielonym stolcom nie towarzyszą inne objawy, to zazwyczaj nie ma powodów do niepokoju "
No cóż, widocznie kozieraka wyręcza nas w znacznej mierze w pewnych procesach.
Tak to wygląda jak wcinam non-stop kozią i potem nagle przestaje ją wcinać np. urolp pana ze sklepu zielarskiego.
Po paru dniach wszystko wraca do normy.
Co mogę jeszcze powiedzieć, po prostu, kozieradka jest bardzo dobrym specyfikiem jak się "przeżremy" warto ją mieć pod ręką, zjadamy jej wtedy z 3 łyżki stołowe, albo trochę więcej ( moja panna również tak robi ) i brzuchol zaraz zaczyna tam wszystko trawić i jest zaraz po bólu i mega bece na brzuchu.
Regeneruje stawy, jedank efektywność działania na stawy maleje, hmm... co jeszcze - regeneruje organizm ( wspomaga napewno ).
Co do wzrostów siły i masy - nie można się spodziewać po niej niewiadomo czego, pare kilo jej już w swoim życiu zjadłem. W paru procentach napewno wspomaga. To nie jest jednak koks.
Wzrost libido ? Hmm... nie chcę się sugerować opinią innych, którym pomagała niby- Ja nie odczułem tego w jakiś sposób zdecydowany. Ciężkie treningi jednak biorą górę, i mam zdecydowanie mniejszą "kondycję seksualną", mniej mi się chce ect - kozieradka jakoś tego nie przezwycięża.
Co jesze ? Podsumowanie
Wiem, że jednak ma swój udział w moich podbojach siłowych i tego nie mogę zaprzeczyć, dbała i dba już w zdecydowanie mniejszej mierze o moje stawy, nie pozwala zbytnio się zalewać tłuszczem, dobra w porach "poprzyjęciowych", zwiększa regenerację organizmu, lepiej się czuję, kiedy ją zarzywam. Trochę się uzależniłem od niej chyba bardziej psychicznie, ale fizycznie również.
Napewno nie odstawię jej.
To co napisałem, to moje odczucia - każdy ją bierze na własną odpowiedzialność. Ona działa na mnie tak, na innego może zadziałać inaczej. Moja opinia, a potem po sądach jak coś się stanie to miejcie pretensje do niego ---->

Zmieniony przez - variatj w dniu 2009-09-10 10:14:49
1