Witam wszystkich,
Nie wiem, czy to najlepszy dział na podobny problem, ale z tego co widzę jest tu sporo mądrych ludzi, więc może coś poradzicie...
Ogólnie rzecz biorąc jak w temacie. Ale napiszę trochę więcej, bo sam tak naprawdę nie wiem, co o tym myśleć... Mój skarb nie jest jakoś szczególnie chudy, nie martwię się o Nią z powodu wyglądu... Dlaczego więc pisze, że ma anoreksje?? Bo tak to wszystko wygląda...
Nie chce jeść. Zawsze mnie to trochę martwiło, ale ostatnio mieliśmy parę poważnych rozmów na ten temat, i się przeraziłem. Zaczęła opowiadać, jak to po każdym większym posiłku ma wyrzuty sumienia, jak czasem nawet po zjedzeniu jakiegoś owocu czuje się strasznie źle; jak, widząc szczuplejszą od siebie dziewczynę, ma ochotę pokazać jej, że może być chudsza od niej. Źle się czuje, kiedy inni widzą, jak je, woli jeść w samotności. Kiedy ktoś ją pochwali, że schudła, chce chudnąć jeszcze bardziej. Bardzo często się waży, kilka razy dziennie nawet. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że Ona potrafi na to obiektywnie spojrzeć - stanąć z boku i się śmiać z tych różnych rzeczy. Ale nie potrafi nic z tym zrobić. A problemów jest coraz więcej - chodzi regularnie na basen, więc potrzebuje naprawdę dużo energii. Wiecznie jest zmęczona, często jej zimno (ma też często sine ręce i nos, nie wiem, może to problemy z krążeniem??). Nie mówiąc już o takich banałach jak wspólna kolacja i jej wydziwianie nad talerzem...
Martwię się o Nią bardzo i nie wiem, co mogę zrobić... Do tego ma obniżoną odporność, bo nie dostarcza odpowiedniej ilości witamin i składników mineralnych... A żeby było jeszcze gorzej, to pasjonuje się biologią, więc o zdrowym odżywianiu wie bardzo dużo... Ale dalej nic z tym nie robi, ma jakąś barierę psychiczną… Co mam zrobić?? Dużo o tym ostatnio rozmawialiśmy, starałem się ją zrozumieć... Ale z tych rozmów poza moim strachem nic nie wynikło, Ona też się tym czasem przejmuje, no ale nie jest w stanie sobie sama poradzić... Powiedziała, że jak zacznie wymiotować po jedzeniu to się zastanowi, ale póki co nie jest to nic ważnego... A przecież jest, bo to chodzi o Jej zdrowie...
Mam nadzieję, że nie myślicie, że przesadzam... Ale ja wcale nie mówię, że jest bardzo źle. Ale boję się, co z tego może wyniknąć. Póki co przy wzroście 170 waży 48 kg, i to już jest chyba za mało (ma specyficzną budowę ciała, przez basen ma dość rozbudowane plecy, jest szeroka w ramionach, pewnie ma też grube i mocne kości, które przecież trochę ważą).
Aha, dodam jeszcze tylko, że bardzo ciężko Jej się o tym wszystkim rozmawia, i czuję, że bardzo mi zaufała mówiąc takie rzeczy. Powinienem namawiać ją na wizytę u psychologa?? Czy może mogę coś zrobić sam?? Macie może jakieś doświadczenie w podobnych sprawach... Proszę o jakieś odpowiedzi, bo nie wiem, co mam robić...
Nie wiem, czy to najlepszy dział na podobny problem, ale z tego co widzę jest tu sporo mądrych ludzi, więc może coś poradzicie...
Ogólnie rzecz biorąc jak w temacie. Ale napiszę trochę więcej, bo sam tak naprawdę nie wiem, co o tym myśleć... Mój skarb nie jest jakoś szczególnie chudy, nie martwię się o Nią z powodu wyglądu... Dlaczego więc pisze, że ma anoreksje?? Bo tak to wszystko wygląda...
Nie chce jeść. Zawsze mnie to trochę martwiło, ale ostatnio mieliśmy parę poważnych rozmów na ten temat, i się przeraziłem. Zaczęła opowiadać, jak to po każdym większym posiłku ma wyrzuty sumienia, jak czasem nawet po zjedzeniu jakiegoś owocu czuje się strasznie źle; jak, widząc szczuplejszą od siebie dziewczynę, ma ochotę pokazać jej, że może być chudsza od niej. Źle się czuje, kiedy inni widzą, jak je, woli jeść w samotności. Kiedy ktoś ją pochwali, że schudła, chce chudnąć jeszcze bardziej. Bardzo często się waży, kilka razy dziennie nawet. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że Ona potrafi na to obiektywnie spojrzeć - stanąć z boku i się śmiać z tych różnych rzeczy. Ale nie potrafi nic z tym zrobić. A problemów jest coraz więcej - chodzi regularnie na basen, więc potrzebuje naprawdę dużo energii. Wiecznie jest zmęczona, często jej zimno (ma też często sine ręce i nos, nie wiem, może to problemy z krążeniem??). Nie mówiąc już o takich banałach jak wspólna kolacja i jej wydziwianie nad talerzem...
Martwię się o Nią bardzo i nie wiem, co mogę zrobić... Do tego ma obniżoną odporność, bo nie dostarcza odpowiedniej ilości witamin i składników mineralnych... A żeby było jeszcze gorzej, to pasjonuje się biologią, więc o zdrowym odżywianiu wie bardzo dużo... Ale dalej nic z tym nie robi, ma jakąś barierę psychiczną… Co mam zrobić?? Dużo o tym ostatnio rozmawialiśmy, starałem się ją zrozumieć... Ale z tych rozmów poza moim strachem nic nie wynikło, Ona też się tym czasem przejmuje, no ale nie jest w stanie sobie sama poradzić... Powiedziała, że jak zacznie wymiotować po jedzeniu to się zastanowi, ale póki co nie jest to nic ważnego... A przecież jest, bo to chodzi o Jej zdrowie...
Mam nadzieję, że nie myślicie, że przesadzam... Ale ja wcale nie mówię, że jest bardzo źle. Ale boję się, co z tego może wyniknąć. Póki co przy wzroście 170 waży 48 kg, i to już jest chyba za mało (ma specyficzną budowę ciała, przez basen ma dość rozbudowane plecy, jest szeroka w ramionach, pewnie ma też grube i mocne kości, które przecież trochę ważą).
Aha, dodam jeszcze tylko, że bardzo ciężko Jej się o tym wszystkim rozmawia, i czuję, że bardzo mi zaufała mówiąc takie rzeczy. Powinienem namawiać ją na wizytę u psychologa?? Czy może mogę coś zrobić sam?? Macie może jakieś doświadczenie w podobnych sprawach... Proszę o jakieś odpowiedzi, bo nie wiem, co mam robić...
2