Zainspirowany różnymi artykułami i informacjami odnalezionymi na różnych forach internetowych o „magicznym grzybku”… „legalnym dopingu ziołowym” … „hodowaniu trzeciego płuca”… postanowiłem przetestować na sobie małe ziołowe połączenie.
Cordyceps Sinensis (znany również jako Maczużnik Chiński)
Schisandra Chinensis (znany również jako Cytryniec Chiński)
Oba specyfiki wchodzą w skład różnych (lepszych lub gorszych) suplementów przedtreningowych.
W Internecie jest mnóstwo informacji na temat tych substancji, zatem nie będę ich powielał bo raczej nic nowego od siebie nie napisze… Skupie się na opisaniu efektów jakie przyniosła mi suplementacja tymi substancjami.
Trenuje crossfit i miałem problem z blokadą, jaką było dla mnie niedostateczne dotlenienie organizmu. W pewnym momencie po prostu trafiałem na ścianę w postaci zadyszki i panicznego łapania oddechu (coś jak Pudzian w czasie swojej pierwszej walki w MMA) Ciało miało jeszcze dużo siły machać ciężarem, ale co z tego jak po wrzuceniu sztangi na barki i machnięciu 2x nie mogłem złapać porządnego oddechu a jego ustabilizowanie zajmowało mi dobra minutę. .. Nie mogłem dać z siebie na treningach siłowego maxa bo brakowało mi tlenu.
Pierwsze wyraźne efekty suplemetacji odczułem mniej więcej pod koniec drugiego tygodnia. Sytuacja zupełnie się odwróciła… oddychanie przestało być dla mnie problemem. Aktualnie dochodzę do momentu gdzie barierą staje się brak siły a nie niemożliwość złapania porządnego oddechu. Przy bardziej intensywnych kondycyjnie treningach zadyszka przychodzi o wiele później a ustabilizowanie oddechu w momencie krytycznym trwa max 15 sekund. Nawet po wykonaniu 20 burpee równym szybkim tempem przerywam na 5 sekund, łapię oddech i jadę dalej z treningiem.
Aktualnie suplementacja trwa już miesiąc i efekt utrzymuje się. Treningi są dużo bardziej intensywne a i po treningu szybciej dochodzę do siebie. Dodatkowymi pozytywnymi aspektami stosowania cordycepsa i cytryńca jest wyraźna poprawa nastroju… każdy dzień mija jakoś pozytywniej i o wiele trudniej wyprowadzić mnie z równowagi w pracy.
Negatywnych skutków nie odczułem żadnych.
Stosowanie przeze mnie dawki:
DT :
1x cytryniec + 1x cordyceps rano zaraz po przebudzeniu
1x cytryniec + 2x cordyceps przed treningiem (45, 30 minut przed)
DNT
1x cytryniec + 1x cordyceps rano zaraz po przebudzeniu
1x cytryniec + 1x cordyceps w połowie dnia (u mnie około 16)
Cytryniec Swanson – 1 caps = 525mg
Cordyceps Swanson – 1 caps = 600mg
Pierwsze 2 tygodnie łykałem codziennie aby organizm wysycił się, potem 2 dni OFF i kolejne 5 dni ON i znowu 2 dni OFF – Ustawiłem sobie tak, żeby OFFy wypadały w sobotę i niedziele. Taką propozycje dawkowania znalazłem na jednym z forów dla biegaczy. Suplementacje planuje pociągnąć jeszcze 2 tygodnie (aż skończą mi się oba specyfiki) a potem zrobię tydzień albo 2 tygodnie przerwy aby sprawdzić, czy efekt się utrzyma.
Być może większe dawki dadzą lepszy efekt – tego nie wiem. Może za jakiś czas sprawdzę.
Może ktoś z Was już testował podobną kombinacje i mógłby coś od siebie dorzucić…
Mam nadzieje, że nie zaleje mnie teraz fala hejtu i chociaż niektórzy z Was uznają zawarte tu informacje za ciekawe i pomocne.

Cordyceps Sinensis (znany również jako Maczużnik Chiński)
Schisandra Chinensis (znany również jako Cytryniec Chiński)
Oba specyfiki wchodzą w skład różnych (lepszych lub gorszych) suplementów przedtreningowych.
W Internecie jest mnóstwo informacji na temat tych substancji, zatem nie będę ich powielał bo raczej nic nowego od siebie nie napisze… Skupie się na opisaniu efektów jakie przyniosła mi suplementacja tymi substancjami.
Trenuje crossfit i miałem problem z blokadą, jaką było dla mnie niedostateczne dotlenienie organizmu. W pewnym momencie po prostu trafiałem na ścianę w postaci zadyszki i panicznego łapania oddechu (coś jak Pudzian w czasie swojej pierwszej walki w MMA) Ciało miało jeszcze dużo siły machać ciężarem, ale co z tego jak po wrzuceniu sztangi na barki i machnięciu 2x nie mogłem złapać porządnego oddechu a jego ustabilizowanie zajmowało mi dobra minutę. .. Nie mogłem dać z siebie na treningach siłowego maxa bo brakowało mi tlenu.
Pierwsze wyraźne efekty suplemetacji odczułem mniej więcej pod koniec drugiego tygodnia. Sytuacja zupełnie się odwróciła… oddychanie przestało być dla mnie problemem. Aktualnie dochodzę do momentu gdzie barierą staje się brak siły a nie niemożliwość złapania porządnego oddechu. Przy bardziej intensywnych kondycyjnie treningach zadyszka przychodzi o wiele później a ustabilizowanie oddechu w momencie krytycznym trwa max 15 sekund. Nawet po wykonaniu 20 burpee równym szybkim tempem przerywam na 5 sekund, łapię oddech i jadę dalej z treningiem.
Aktualnie suplementacja trwa już miesiąc i efekt utrzymuje się. Treningi są dużo bardziej intensywne a i po treningu szybciej dochodzę do siebie. Dodatkowymi pozytywnymi aspektami stosowania cordycepsa i cytryńca jest wyraźna poprawa nastroju… każdy dzień mija jakoś pozytywniej i o wiele trudniej wyprowadzić mnie z równowagi w pracy.
Negatywnych skutków nie odczułem żadnych.
Stosowanie przeze mnie dawki:
DT :
1x cytryniec + 1x cordyceps rano zaraz po przebudzeniu
1x cytryniec + 2x cordyceps przed treningiem (45, 30 minut przed)
DNT
1x cytryniec + 1x cordyceps rano zaraz po przebudzeniu
1x cytryniec + 1x cordyceps w połowie dnia (u mnie około 16)
Cytryniec Swanson – 1 caps = 525mg
Cordyceps Swanson – 1 caps = 600mg
Pierwsze 2 tygodnie łykałem codziennie aby organizm wysycił się, potem 2 dni OFF i kolejne 5 dni ON i znowu 2 dni OFF – Ustawiłem sobie tak, żeby OFFy wypadały w sobotę i niedziele. Taką propozycje dawkowania znalazłem na jednym z forów dla biegaczy. Suplementacje planuje pociągnąć jeszcze 2 tygodnie (aż skończą mi się oba specyfiki) a potem zrobię tydzień albo 2 tygodnie przerwy aby sprawdzić, czy efekt się utrzyma.
Być może większe dawki dadzą lepszy efekt – tego nie wiem. Może za jakiś czas sprawdzę.
Może ktoś z Was już testował podobną kombinacje i mógłby coś od siebie dorzucić…
Mam nadzieje, że nie zaleje mnie teraz fala hejtu i chociaż niektórzy z Was uznają zawarte tu informacje za ciekawe i pomocne.

3
Biegać szybciej, Skakać wyżej,
Time to beat: Półmaraton: 41m27s; Maraton: 1h33m49s; Annie: 7m31s