Ja miałem, a w zasadzie mam cały czas naderwanie wiązadła pobocznego piszczelowego LCM. Stało się to pod koniec stycznia tego roku podczas kopania piłki na hali. Nastąpiło zatrzymanie, obrót w bok z próbą ruszenia w drugim kierunku i stopa została na zewnątrz kolano uciekło do wewnątrz z jednoczesnym wyprostem całej prawej nogi. Dalsza gra w zasadzie słabo możliwa, jakieś przeskakiwania w tylnej części stawu kolanowego i pomału narastający ból oraz obrzęk. W nocy osiągnął punkt kulminacyjny, ból ogromny i czułem dosłownie pulsowanie w mózgownicy, a pulsował cały staw kolanowy. Na drugi dzień praktycznie zero ruchu, noga na zgięciu bez możliwości całkowitego zgięcia u wyprostu. Kuśtykanie i nic więcej. Nie mogłem prowadzić auta, zawiózł mnie brat na izbę przyjęć (była niedziela). Tamtejszy specjalista stwierdził naderwanie wiązadła LCM, poruszał aż kwiczałem z bólu, ale wyprostował nogę, wsadził mnie w waty i bandaże elastyczne (całą nogę. Miałem w tym latać przez najbliższe 2-3 tygodnie i w zasadzie latałem. Bez kul, bez gipsów. Wszystko po to, aby nie zatracać mięśni czworogłowego i dwugłowego. Oczywiście udałem się do lekarza rodzinnego, który przepisał mi skierowania na RTG, które nic nie wykazało, żadnych przemieszczeń kości, ubytków, itd. Dalej do ortopedy. Podejrzewał uszkodzenia łąkotek przyśrodkowej lub bocznej lub obydwóch jednocześnie i przepisał mnie na zabiegi fizjoterapeutyczne (krioterapia - mrożenie i laser) oraz USG stawu kolanowego. Jeszcze przed zabiegami, to był gdzieś 3 tydzień po urazie schodząc ze schodów staw kolanowy uciekł mi do środka i znowu powodował silne bóle, brak możliwości zginania do 180 stopni,
rwanie, blokowanie w kolanie i niestabilność. Z każdym dniem fizjoterapii było lepiej. Skończyłem zabiegi, jestem po USG, które nie wykazało zerwanych wiązadeł, uszkodzeń łąkotek, rzepki. Specjalista zauważył niby naderwanie wiązadeł LCM+ACL (krzyżowe przednie, bo LCM rzadko zrywa się samo, zazwyczaj towarzyszy temu uszkodzenie ACL), łąkotki w normie, rzepka również. Ogólnie staw zwarty, ale zauważył lekki ubytek mazi stawowej w chrząstce. Dalsze leczenie, to po prostu czas na zrośnięcie się LCM-a. Średnio daje się to 3 miesiące czasu. Jeden np. zaleca noszenie ortezy, dzięki czemu wiązadła szybciej będą się goić i chociaż lekko zewnętrznie stabilizować kolano. Piszę lekko, ponieważ stabilizatory, a przynajmniej te z brakiem możliwości blokowania w danym kącie, po prostu nie dają zadowalających efektów, tzn. dają stabilność w 7 procentach dla kolana. To mało, a mają też taką wadę, że mogą powodować zanik mięśni czworogłowych i dwugłowych. Tak więc obecnie w zasadzie kolano względnie już jest sprawne, ale będę miał jeszcze kolejne zabiegi fizjoterapeutyczne, zginanie, ultradźwięki i tam jeszcze coś przez dwa tygodnie. Później zastrzyk na ubytek mazi stawowej pod postacią Ost Plusa (drogi, bo ok. 250 złotych) i czas, czyli gdzieś w czerwcu powrócę do biegania na bieżnię. Piłkę nożną i halową chodź uwielbiam i kocham, to odpuszczam, bo właśnie tutaj stawy kolanowe narażone są na duże siły naciskowe z różnych stron, a w bieganiu chodź przesila również kolana, to jednak masz ruch do przodu bez gwałtownych skrętów ze spokojnym wyhamowywaniem, itd. Nie wyobrażam sobie życia bez ruchu, dlatego muszę piłkę nożną zastąpić czymś innym. Pytałeś o powrót wiązadła do sprawności jak przed urazem. Wiązadło powraca do stanu nie gorszego, jak przed zerwaniem, a to oznacza, że może być co najwyżej lepiej. Moim skromnym zdaniem i z mojej skromnej wiedzy, stan wiązadła nie może być gorszy po zerwaniu.