Witam wszystkich!
Boks trenuje dopiero od miesiąca może ekstra tydzień można doliczyć. Trenuje w Anglii i tutaj mają chyba trochę inne metody dla nowicjuszy, jak wcześniej wspomniałem po miesiącu miałem już mój pierwszy sparing. Pierwszy z o rok starszym kolesiem o takich samych gabarytach jak ja, z taką różnica że on już ma walki i trenuje około roku. Poszło mi nawet nieźle oddałem kilka czystych ciosów na szczękę, on mnie bardziej obił ale mimo to byłem zadowolony. Problemy zaczęły się na drugiej walce..... trener wystawił mnie z kolesiem który był na swoim drugim niby treningu ale za to wczesniej trenowal walki w klatce. Miał około 195 wzrostu i oczywiście co za tym idzie był o wiele cięższy i miał dłuższe ramiona.. i jakby to napisać dostałem niezły oklep. Wszedłem na ring oddałem kilka prostych w powietrze i się zaczęło. Dopadł mnie i oberwałem mocny cios w nos. Zaczął mocno krwawić, musiałem zejśc z ringu, chciałem dalej walczyć ale krew zalała mi całą brodę i ring (ogólnie dzień po sparingu a dalej jest opuchnięty i posiniaczony) :(( nie czułem się z siebie dumny, a wręcz w szatni złapałem potężnego doła że na debiucie już coś takiego i to przy trenerze i kilku innych chłopakach. Dodam jeszcze że był tam mój brat który ma ogólnie opinie fighter'a, który też nie dodał mi otuchy na początku.
Cięzko jest mi sobie z tym poradzić psychicznie, macie dla mnie jakieś rady.. może wasze doświadczenie z tego typu sytuacji?
Dzięki za wszystkie komentarze!
Boks trenuje dopiero od miesiąca może ekstra tydzień można doliczyć. Trenuje w Anglii i tutaj mają chyba trochę inne metody dla nowicjuszy, jak wcześniej wspomniałem po miesiącu miałem już mój pierwszy sparing. Pierwszy z o rok starszym kolesiem o takich samych gabarytach jak ja, z taką różnica że on już ma walki i trenuje około roku. Poszło mi nawet nieźle oddałem kilka czystych ciosów na szczękę, on mnie bardziej obił ale mimo to byłem zadowolony. Problemy zaczęły się na drugiej walce..... trener wystawił mnie z kolesiem który był na swoim drugim niby treningu ale za to wczesniej trenowal walki w klatce. Miał około 195 wzrostu i oczywiście co za tym idzie był o wiele cięższy i miał dłuższe ramiona.. i jakby to napisać dostałem niezły oklep. Wszedłem na ring oddałem kilka prostych w powietrze i się zaczęło. Dopadł mnie i oberwałem mocny cios w nos. Zaczął mocno krwawić, musiałem zejśc z ringu, chciałem dalej walczyć ale krew zalała mi całą brodę i ring (ogólnie dzień po sparingu a dalej jest opuchnięty i posiniaczony) :(( nie czułem się z siebie dumny, a wręcz w szatni złapałem potężnego doła że na debiucie już coś takiego i to przy trenerze i kilku innych chłopakach. Dodam jeszcze że był tam mój brat który ma ogólnie opinie fighter'a, który też nie dodał mi otuchy na początku.
Cięzko jest mi sobie z tym poradzić psychicznie, macie dla mnie jakieś rady.. może wasze doświadczenie z tego typu sytuacji?
Dzięki za wszystkie komentarze!