Lato to czas, kiedy niestety większość budzi się z zimowego snu i za wszelką cenę, idąc po trupach, chcą zrobić świetną formę. Jak często spotykacie ludzi, którzy jedzą 1300 kcal, kręcą 3 h cardio dziennie, a nie mogą spalić grama fatu? No właśnie. Takie zjawisko często dotyczy fitnessek. Szczególnie tych, które startowały już w kilku zawodach.
Przypomnijcie sobie pierwszą redukcję. Szło jak w masło. Wspominam siebie sprzed kilku lat... :D Nawet nie liczyłam kalorii, nic nie ważyłam, a miałam
żyły na brzuchu i wszystkich innych miejscach świadczących, ze BF jest najniżej. Gdy jednak się zapędzimy, z każdym kolejnym ,,sezonem" jest co raz gorzej. Ciężej.
Można powiedzieć, że nie ma na świecie sprawiedliwości, ale jest to nic innego jak ZAJECHANIE METABOLIZMU I ORGANIZMU. Chyba najłatwiej wyjaśnić problem na podstawie przykładu:
Pani X je około 2300 kcal dziennie, ćwiczy siłowo 4 razy w tygodniu, aeroby dwa razy w tygodniu po 20-30 minut. Masa ciała nie zmienia się, może jedynie wzrastać na przestrzeni miesięcy o kilogram czy dwa w związku z budowaniem masy mięśniowej.
Pani X postanawia przejść na redukcję.
Przypadek 1: Delikatne obcięcie kalorii (200-300 kcal), nie dokładanie aerobów. Obserwowanie swojej masy ciała i poziomu tkanki tłuszczowej. Zmiany następują pozytywnie, po jakimś czasie znów stoi w miejscu. Wówczas pani X dokłada sobie dodatkową sesję cardio (np. w postaci interwału) Ewentualnie do tego obcina delikatnie kalorie o 100. Schemat powtarza się do czasu, aż pani X nie stwierdzi, że jest docięta i zrobiła przyzwoitą formę. Możliwe, że kończy swoją redukcję na 1900 kcal robiąc cardio 3-4 razy w tygodniu nie dłużej niż 30 minut.
Przypadek 2: Pani X marząc o sześciopaku obcina od razu kalorie do 1300. Po każdym treningu zaczyna kręcić po 30 min aerobów. Im szybciej zaczyna stać w miejscu nie widząc efektów, tym drastyczniej wprowadza zmiany. W końcu je 800 kcal, kręci cardio rano na czczo, po siłowym, przed snem.Wygląda niezbyt dobrze.. Tkanka tłuszczowa jak była tak jest, ale ciało jest drobniejsze, mniej jędrne.. W końcu zaczyna tyć od liścia sałaty i podchodzi wodą od samego patrzenia na cukier. Masa ciała od tygodni stoi w miejscu, mimo tego, że systematycznie obcina ona kalorie.
Nasz organizm przystosowuje się do warunków jakie mu stwarzamy. Jeśli jest to trening ponad siły i skrajny deficyt kaloryczny, nasz organizm w pierwszej kolejności zacznie ,,wyłączać" wszystkie niekonieczne do przeżycia funkcje i oszczędzać na różnych tkankach i procesach: układ hormonalny i rozrodczy, wypadanie włosów, łamanie paznokci itd. itp.
Szanujmy nasze zdrowie, a jeśli redukujemy - to z głową. Kończąc jeszcze jeden apel: metabolic damage to teraz taka ,,fajna" nazwa, ale... jeśli tydzień temu przeszłaś na ,,dietę" to nie znaczy, że rozwaliłaś metabolizm, hormony, gospodarkę cukrową i musisz łykać 346 suplementów z Tajwanu, żeby doprowadzić się do porządku. Taki stan to kwestia nie kilku dni, tygodni, ale miesięcy, a czasem nawet lat. I o tym pamiętajmy:)
