U mnie sparingi sa na full ale oczywiscie jest jakas granica i czesto instruktor/sensei/trener obserwuje i jak ktos przegina bo sie nakreca za mocno to pompeczki itd.
Zmiany sparingpartnerow - co runde.
W mojej sekcji najczesciej wyglada to tak ze tluczemy sie i jak jest koniec rundy 2,3,5 minutowej to odrazu jest zmiana partnera i nastepna runda.
Zdarza sie, zreszta ostatnio tak bylo. Ze robimy kilka kolek (zalezy ile ludzi na treningu) tak po 6-8 osob, jedna w srodku i po 15-25 sekund z kazdym. Jak obleci wszystkich to nastepny. Ogolnie w srodku sa ludki ktorzy juz troszke dluzej cwicza, chociaz jak kolko jest zlozone z poczatkujacych to oni sobie tam geby po swojemu obijaja. Nazwijmy to takimi minisparingami.
Poza tym nie widze powodu dla ktorego nie moznaby sie miedzy soba dogadac czy sie mocno tluczemy czy nie. Trafilo mi ostatnio na goscia ktory trenuje miesiac z hakiem. Poprosilem go zeby mnie oszczedzal

Nie uzywalem w ogole rak, tylko do gardy. A lowkickowalem mu jedno i to samo udo ;)
Sparing to tez forma nauki i treningu wiec jesli ktos chcialby (poczatkujacy) sie potluc ale boi sie bolu, tego ze za mocno dostanie itd. To przeciez nikt (no chyba ze jakis cebulak) go nie wysmieje jak powie zeby lzej sie lac.
Ja najczesciej jak nie znam ludka z ktorym sie sparuje, jesli nic nie mowimy tylko podamy se "grabe" przed walka, to zobacze jak sie zachowuje. Jak tlucze mocno i jest przygotowany by tyle samo zebrac, to tyle dostanie :) Zdarza sie ze przystopuje jak zbierze pare glebszych i jest fajna luzna walka.
Acha, nie lubie spinajacych sie sparingpartnerow :) Taki co wklada w cios prawie cala sile ale sila ta nie idzie z prawidlowo technicznie wyprowadzonego
ciosu tylko ze spinania miesni.