Jako że na siłowniach i na forum są osoby w różnym wieku, zakładam powyższy temat celem wymiany doświadczeń i spostrzeżeń osób ćwiczących bądź już nie ćwiczących. Chciałbym zapytać osoby które mają STWIERDZONE zwyrodnienie/zmiany zwyrodnieniowe jednego lub większej ilości stawów (barki, uda, łokcie, kolana, nadgarstki itp) oraz osoby których stawy po prostu "chrupią" czy mając to:
- nadal ćwiczą na siłowni, w jakim zakresie, czy zmodyfikowali jakoś swoje treningi?
- ile już ćwiczą ( chodzi o czas) po stwierdzeniu zwyrodnienia/ chrupania?
- czy ćwiczenia przyspieszyły, zatrzymały degradacje ich stawów. a może poprawiły stan stawów?
- czy nadal notują jakiś progres w treningu.
Temat zakładam w zw z tym ze mało jest takich informacji na polskich forach gdzie ludzie piszą po prostu mam to i to ćwiczę albo nie ćwiczę z tym i jak to wygląda wraz z upływem czasu. W Polsce panuje opinia ze zwyrodnienie definitywnie wyklucza ze sportu, a siłownia przyspiesza postępowanie choroby. W USA (ortopedia o ćwierć wieku do przodu) i wśród młodszych lekarzy tendencja jest już nieco inna gdyż tam mówi się że można/powinno się ćwiczyć dopóki nie czujemy bólu nawet mimo dyskomfortu (takiego lekkiego)
Nie trzeba mi tu pseudodiagnoz ze "może to jednak nie to i idź do lekarza" ani porad o glukozaminie kogoś kogo stawy raz zabolały po treningu - nie o to tu chodzi!
Z góry dzieki!
- nadal ćwiczą na siłowni, w jakim zakresie, czy zmodyfikowali jakoś swoje treningi?
- ile już ćwiczą ( chodzi o czas) po stwierdzeniu zwyrodnienia/ chrupania?
- czy ćwiczenia przyspieszyły, zatrzymały degradacje ich stawów. a może poprawiły stan stawów?
- czy nadal notują jakiś progres w treningu.
Temat zakładam w zw z tym ze mało jest takich informacji na polskich forach gdzie ludzie piszą po prostu mam to i to ćwiczę albo nie ćwiczę z tym i jak to wygląda wraz z upływem czasu. W Polsce panuje opinia ze zwyrodnienie definitywnie wyklucza ze sportu, a siłownia przyspiesza postępowanie choroby. W USA (ortopedia o ćwierć wieku do przodu) i wśród młodszych lekarzy tendencja jest już nieco inna gdyż tam mówi się że można/powinno się ćwiczyć dopóki nie czujemy bólu nawet mimo dyskomfortu (takiego lekkiego)
Nie trzeba mi tu pseudodiagnoz ze "może to jednak nie to i idź do lekarza" ani porad o glukozaminie kogoś kogo stawy raz zabolały po treningu - nie o to tu chodzi!
Z góry dzieki!