Cześć,
Jestem początkującą instruktorką treningów typu cycling i jako osoba, dla której zdrowie klienta, jak i oczywiście własne są na pierwszym miejscu szukam techniki prowadzenia zajęć , która nie będzie obciążająco działać na kręgosłup oraz kolana.
Jestem po podstawowym szkoleniu z tomahawk'a na którym nauczono mnie zupełnie innej jazdy na rowerze, niż na zajęciach prowadzonych techniką schwinna.
W tomie biodra się nie bujają, do tego cofnięte są maksymalnie nad siodełko. Mam basica wiec nie mówię tutaj o zastosowaniu wszystkich pozycji,a tylko 1,2 i 3. W schwinnie uczono mnie, ze ciężar ciała przenoszę z jednej nogi na drugą, teoretycznie nie opieram się ciężarem obręczy barkowej na kierownicy. Zatrzymania bioder są rzadkie, pupa nie jest cofnięta w tył.
Wyraźcie proszę swoje zdanie, szczególnie instruktorzy, ktora technika jest waszym zdaniem lepsza,zdrowsza,czy obie są ok, tylko jest to wybór instruktora co woli...
Wczoraj znajoma instruktorka od schwinna powiedziała, ze po moich zajęciach ludzi bolały uda, ale do czasu to jest fajne, bo niedługo jak większość po tomie możemy mieć problemy z kolanami... Poruszyła tez temat przyrównania jazdy techniką Toma do kolarzy, ze oni tak nie jeżdżą, wiec jest to błędne.
Tylko ja z góry zaznaczam, ze prowadze zajęcia dla pani Hani i Tadzia, a nie kadry kolarskiej. I druga sprawa, rower stacjonarny to nie jest normalny rower, więc czy takie porównania są w ogóle stosowne? Oczywiście w aspekcie zajęć dla Tadzia i Hani.
Z góry dzieki za dyskusję!
Jestem początkującą instruktorką treningów typu cycling i jako osoba, dla której zdrowie klienta, jak i oczywiście własne są na pierwszym miejscu szukam techniki prowadzenia zajęć , która nie będzie obciążająco działać na kręgosłup oraz kolana.
Jestem po podstawowym szkoleniu z tomahawk'a na którym nauczono mnie zupełnie innej jazdy na rowerze, niż na zajęciach prowadzonych techniką schwinna.
W tomie biodra się nie bujają, do tego cofnięte są maksymalnie nad siodełko. Mam basica wiec nie mówię tutaj o zastosowaniu wszystkich pozycji,a tylko 1,2 i 3. W schwinnie uczono mnie, ze ciężar ciała przenoszę z jednej nogi na drugą, teoretycznie nie opieram się ciężarem obręczy barkowej na kierownicy. Zatrzymania bioder są rzadkie, pupa nie jest cofnięta w tył.
Wyraźcie proszę swoje zdanie, szczególnie instruktorzy, ktora technika jest waszym zdaniem lepsza,zdrowsza,czy obie są ok, tylko jest to wybór instruktora co woli...
Wczoraj znajoma instruktorka od schwinna powiedziała, ze po moich zajęciach ludzi bolały uda, ale do czasu to jest fajne, bo niedługo jak większość po tomie możemy mieć problemy z kolanami... Poruszyła tez temat przyrównania jazdy techniką Toma do kolarzy, ze oni tak nie jeżdżą, wiec jest to błędne.
Tylko ja z góry zaznaczam, ze prowadze zajęcia dla pani Hani i Tadzia, a nie kadry kolarskiej. I druga sprawa, rower stacjonarny to nie jest normalny rower, więc czy takie porównania są w ogóle stosowne? Oczywiście w aspekcie zajęć dla Tadzia i Hani.
Z góry dzieki za dyskusję!