Trzynaście lat minęło...
Waldemar Legień, bytomianin z urodzenia, paryżanin z wyboru do bogatej kolekcji tytułów dorzucił kolejny jako trener Racingu Club zdobył tytuł mistrza Francji.
Kilka dni temu minęło 13 lat, gdy Waldemar Legień, dwukrotny mistrz olimpijski, został trenerem Racing Club de France w Paryżu, klubu wielce zasłużonego dla sportu francuskiego, skupiającego ponad 22 tysiące zawodników w 20 dyscyplinach. Jubileusz Czarnych Bytom nie mógłby się odbyć bez jego sztandarowej postaci klubu. Mistrz, choć mocno był przy ej okazji „eksploatowany", to jednak chętnie podzielił wrażenia nie tylko z pracy.
Racing działa na zasadzie stowarzyszenia, od końca XIX wieku i głównym źródłem utrzymania było dzierżawienie gruntów w Lasku Bulońskim. Nikt nie przypuszczał, że ktoś planuje zamach na taką świętość, jaką jest klub. A jednak miejscowy biznesmen, również członek klubu, La Garder, wygrał przetarg na dzierżawę tych gruntów i Racing może zostać odcięty od głównego źródła finansowego.
- W klubie są przygotowane plany awaryjne i nie przypuszczam, by doszło do jakiegoś krachu - mówi Waldemar Legień. - Gdy wyjeżdżałem z Paryża wokół klubu było gorąco. Racing ma cztery sekcje wiodące: dżudo, szermierkę, lekkoatletykę oraz pływanie, skupiające w swoich szeregach wybitnych zawodników. One mają również możnych mecenatów z kręgu elit politycznych czy biznesu. W naszej sekcji - dla przykładu - z mojej inicjatywy powstała fundacja, wspierająca finansowo na zasadzie stypendiów młodych i zdolnych zawodników. Niemniej w klubie został powołany kurator, który teraz skrzętnie analizuje klubowe wydatki.
Legień, w klubie uchodzi za człowieka-instytucję i nikomu nie przychodzi przez myśl, by przypadkiem opuścił Racing. Ba, ostatnio jego klubowa drużyna, ku zaskoczeniu wszystkich fachowców, sięgnęła po drużynowe mistrzostwo Francji. Na trenera i jego podopiecznych spadł grad komplementów.
- Zadecydowała strategia walki, bo tak żonglowałem składem, przesuwałem zawodników z niższych kategorii do wyższych i w końcu udało się zwyciężyć - śmieje się na samą myśl wspomnień z walk dwukrotny mistrz olimpijski. W ćwierćfinale mistrzowskiego turnieju trafiliśmy na gospodarzy - Franche Compet Judo i nie mieliśmy prawa wygrać, bo byli zdecydowanymi faworytami do złotego medalu. W końcu pokonaliśmy ich nieznacznie 3:2, zaś w kolejnym spotkaniu ACBB 4:3. Dopiero w finale z Levaloise wyraźnie zwyciężyliśmy 4:1 i tytuł po latach powrócił do Racingu.
Mistrz sporo czasu spędza w Instytucie Judo, gdzie trenują najlepsi i również doskonali ich techniki. Były nawet nieśmiałe próby namówienia Legienia, by oficjalnie objął kadrę Francji, ale wiązałoby się to ze zmianą paszportu na francuski. - Jestem Polakiem, nie ma mowy o zmianie obywatelstwa i w tym przypadku postawiłem sprawę twardo i jasno - wyjaśnia mistrz. Mogę służyć radą i tak czynię zarówno we Francji, jak i w naszym kraju.
Waldemar Legień ma powody do ojcowskiej dumy. Jego starszy syn, 16-letni Michał, przed ośmioma dniami został mistrzem Francji kadetów i pewnie jest pierwszym Polakiem, który sięgnął po tytuł w innym kraju. - Michał dopiero od dwóch lat trenuje pod moim kierunkiem, bo wcześniej uczęszczał na zajęcia bliżej domu - wyjaśnia dumny ojciec. - W czasie tego mistrzowskiego turnieju prowadziłem go do półfinału i później musiałem opuścić salę, gdyż z seniorami jechałem na turniej o drużynowe mistrzostwo. Michał mnie nie zawiódł i wygrał. Wszyscy dookoła opowiadają, że walczy w podobnym stylu do mojego. Może i tak, ale ja porównując go do siebie w tym samym wieku, śmiem twierdzić, że on potrafi więcej. Pragnę wszystkich uspokoić, jeżeli kiedykolwiek Michał będzie walczył w seniorach, to tylko dla Polski.
Michał jest w drugiej klasie licealnej i za rok będzie zdawał maturę. Ani ojciec, ani on tak do końca nie są przekonani czy będzie zajmował się profesjonalnie dżudo. Mistrz, jak przystało na ojca, ma takie pragnienie, ale Michał poważnie myśli o studiach dziennikarskich i stąd też takie wątpliwości.
Mistrz przy każdej nadarzającej się okazji przyjeżdża do Bytomia i - z reguły - po przywitaniu z rodziną kieruje swoje kroki do klubu. - I tak już zostanie - uśmiecha się na pożegnanie.
źródło: wp.pl
Zmieniony przez - Jodan w dniu 2007-01-02 17:52:28
Waldemar Legień, bytomianin z urodzenia, paryżanin z wyboru do bogatej kolekcji tytułów dorzucił kolejny jako trener Racingu Club zdobył tytuł mistrza Francji.

Kilka dni temu minęło 13 lat, gdy Waldemar Legień, dwukrotny mistrz olimpijski, został trenerem Racing Club de France w Paryżu, klubu wielce zasłużonego dla sportu francuskiego, skupiającego ponad 22 tysiące zawodników w 20 dyscyplinach. Jubileusz Czarnych Bytom nie mógłby się odbyć bez jego sztandarowej postaci klubu. Mistrz, choć mocno był przy ej okazji „eksploatowany", to jednak chętnie podzielił wrażenia nie tylko z pracy.
Racing działa na zasadzie stowarzyszenia, od końca XIX wieku i głównym źródłem utrzymania było dzierżawienie gruntów w Lasku Bulońskim. Nikt nie przypuszczał, że ktoś planuje zamach na taką świętość, jaką jest klub. A jednak miejscowy biznesmen, również członek klubu, La Garder, wygrał przetarg na dzierżawę tych gruntów i Racing może zostać odcięty od głównego źródła finansowego.
- W klubie są przygotowane plany awaryjne i nie przypuszczam, by doszło do jakiegoś krachu - mówi Waldemar Legień. - Gdy wyjeżdżałem z Paryża wokół klubu było gorąco. Racing ma cztery sekcje wiodące: dżudo, szermierkę, lekkoatletykę oraz pływanie, skupiające w swoich szeregach wybitnych zawodników. One mają również możnych mecenatów z kręgu elit politycznych czy biznesu. W naszej sekcji - dla przykładu - z mojej inicjatywy powstała fundacja, wspierająca finansowo na zasadzie stypendiów młodych i zdolnych zawodników. Niemniej w klubie został powołany kurator, który teraz skrzętnie analizuje klubowe wydatki.
Legień, w klubie uchodzi za człowieka-instytucję i nikomu nie przychodzi przez myśl, by przypadkiem opuścił Racing. Ba, ostatnio jego klubowa drużyna, ku zaskoczeniu wszystkich fachowców, sięgnęła po drużynowe mistrzostwo Francji. Na trenera i jego podopiecznych spadł grad komplementów.
- Zadecydowała strategia walki, bo tak żonglowałem składem, przesuwałem zawodników z niższych kategorii do wyższych i w końcu udało się zwyciężyć - śmieje się na samą myśl wspomnień z walk dwukrotny mistrz olimpijski. W ćwierćfinale mistrzowskiego turnieju trafiliśmy na gospodarzy - Franche Compet Judo i nie mieliśmy prawa wygrać, bo byli zdecydowanymi faworytami do złotego medalu. W końcu pokonaliśmy ich nieznacznie 3:2, zaś w kolejnym spotkaniu ACBB 4:3. Dopiero w finale z Levaloise wyraźnie zwyciężyliśmy 4:1 i tytuł po latach powrócił do Racingu.
Mistrz sporo czasu spędza w Instytucie Judo, gdzie trenują najlepsi i również doskonali ich techniki. Były nawet nieśmiałe próby namówienia Legienia, by oficjalnie objął kadrę Francji, ale wiązałoby się to ze zmianą paszportu na francuski. - Jestem Polakiem, nie ma mowy o zmianie obywatelstwa i w tym przypadku postawiłem sprawę twardo i jasno - wyjaśnia mistrz. Mogę służyć radą i tak czynię zarówno we Francji, jak i w naszym kraju.
Waldemar Legień ma powody do ojcowskiej dumy. Jego starszy syn, 16-letni Michał, przed ośmioma dniami został mistrzem Francji kadetów i pewnie jest pierwszym Polakiem, który sięgnął po tytuł w innym kraju. - Michał dopiero od dwóch lat trenuje pod moim kierunkiem, bo wcześniej uczęszczał na zajęcia bliżej domu - wyjaśnia dumny ojciec. - W czasie tego mistrzowskiego turnieju prowadziłem go do półfinału i później musiałem opuścić salę, gdyż z seniorami jechałem na turniej o drużynowe mistrzostwo. Michał mnie nie zawiódł i wygrał. Wszyscy dookoła opowiadają, że walczy w podobnym stylu do mojego. Może i tak, ale ja porównując go do siebie w tym samym wieku, śmiem twierdzić, że on potrafi więcej. Pragnę wszystkich uspokoić, jeżeli kiedykolwiek Michał będzie walczył w seniorach, to tylko dla Polski.
Michał jest w drugiej klasie licealnej i za rok będzie zdawał maturę. Ani ojciec, ani on tak do końca nie są przekonani czy będzie zajmował się profesjonalnie dżudo. Mistrz, jak przystało na ojca, ma takie pragnienie, ale Michał poważnie myśli o studiach dziennikarskich i stąd też takie wątpliwości.
Mistrz przy każdej nadarzającej się okazji przyjeżdża do Bytomia i - z reguły - po przywitaniu z rodziną kieruje swoje kroki do klubu. - I tak już zostanie - uśmiecha się na pożegnanie.
źródło: wp.pl
Zmieniony przez - Jodan w dniu 2007-01-02 17:52:28