dobra juz sobie wyjasnilem. przeniesli markusa do jakiegos baraku obok polfy. pzdr
...
Napisał(a)
na polfie była kiedyś taka pseudo siłownia ale to było parenaście lat temu.
...
Napisał(a)
nie wiem co i gdzie bylo cos parenascie lat temu;) ale wiem ze gdzies w okolicy polfy zostal przeniesiony markus, do jakiegos baraku. ale dokladnej lokalizacji niestety nie moge podac. moze jutro albo w srode sie dowiem to dam znac
w miejscu gdzie byl markus na antalla 5 jest nowy fitness club energy
w miejscu gdzie byl markus na antalla 5 jest nowy fitness club energy
1
...
Napisał(a)
Witajcie. Chciałam napisać kilka słów nt. moich doświadczeń z siłownią "Markus", znajdującą się obecnie przy ul. Pułaskiego 10 w Warszawie (Białołęka). Swoją wiadomość kieruję przede wszystkim do DZIEWCZYN szukających dobrej siłowni na Białołęce. Czemu do dziewczyn? zaraz to wyjaśnię.
Zacznę od tego, że szukałam wówczas jakiejś dobrej siłowni na Białołęce i po przeczytaniu w internecie (również na tym forum) opinii na temat różnych siłowni w tej dzielnicy zdecydowałam się wybrać do Markusa, gdyż jako jedyna siłownia w tym rejonie miał same pochlebne opinie, a użytkownicy wychwalali pod niebiosa tamtejszego trenera, pana Marka. Pierwsze moje wizyty w tej siłowni potwierdziły informacje zamieszczone w internecie - siłownia była co prawda kameralna, ale dobrze wyposażona; panowała w niej miła i przyjazna atmosfera, nikt się tam nie lansował; muzyka grała nie za głośno i można się było skupić na ćwiczeniach; wreszcie pan trener Marek z dużym zaangażowaniem wprowadzał mnie do regularnych treningów i za każdym razem kontrolował czy ćwiczenia wykonuję poprawnie, czy z odpowiednimi ciężarami, itp. (niczym trening personalny w cenie zwykłego karnetu). Miałam wrażenie, że znalazłam swoje miejsce, w którym w spokoju będę mogła pracować nad swoją kondycją, nad swoim ciałem. Jednak cały czar zaczął pryskać, gdy po kolejnym treningu (trzecim czy czwartym) pan trener zaczął robić mi na karimacie z boku sali "niewinne" masaże. Na początku myślałam, że to przypadek, że moja rozluźniona ręka, trzymana i masowana przez trenera, nagle znalazła się pod jego kroczem i dotykała go. Jednak taka sama procedura każdego kolejnego masażu rozwiała moje wątpliwości. Pan Marek po prostu ocierał się swoim kroczem o nią bez żadnej żenady przy innych ćwiczących osobach. Podobne sytuacje miały miejsce w trzecim i czwartym tygodniu moich treningów, kiedy zaczęłam ćwiczyć wznosy sztangielek w opadzie (w "pozycji Małysza") - pan Marek stawał wówczas za mną i - pod pretekstem kontrolowania moich ruchów rąk - ocierał się o mnie swoim kroczem. Trochę czasu niestety zajęło mi pełne uświadomienie sobie, jakie są powody tego wyjątkowego "treningu personalnego". Żałuję, że nie zareagowałam wtedy na gorąco, ale byłam kompletnie zmieszana i zawstydzona, choć to nie ja powinnam się tak czuć! Po prawie miesiącu zakończyłam tam swoje treningi i przeniosłam się do innej siłowni.
Przykro mi, że oczerniam pana Marka - być może dla niektórych jest on autorytetem, ale dla mnie jest on po prostu zboczeńcem. PRZESTRZEGAM WSZYSTKIE PANIE PRZED TĄ SIŁOWNIĄ! Moja noga więcej tam nie postanie!
Zacznę od tego, że szukałam wówczas jakiejś dobrej siłowni na Białołęce i po przeczytaniu w internecie (również na tym forum) opinii na temat różnych siłowni w tej dzielnicy zdecydowałam się wybrać do Markusa, gdyż jako jedyna siłownia w tym rejonie miał same pochlebne opinie, a użytkownicy wychwalali pod niebiosa tamtejszego trenera, pana Marka. Pierwsze moje wizyty w tej siłowni potwierdziły informacje zamieszczone w internecie - siłownia była co prawda kameralna, ale dobrze wyposażona; panowała w niej miła i przyjazna atmosfera, nikt się tam nie lansował; muzyka grała nie za głośno i można się było skupić na ćwiczeniach; wreszcie pan trener Marek z dużym zaangażowaniem wprowadzał mnie do regularnych treningów i za każdym razem kontrolował czy ćwiczenia wykonuję poprawnie, czy z odpowiednimi ciężarami, itp. (niczym trening personalny w cenie zwykłego karnetu). Miałam wrażenie, że znalazłam swoje miejsce, w którym w spokoju będę mogła pracować nad swoją kondycją, nad swoim ciałem. Jednak cały czar zaczął pryskać, gdy po kolejnym treningu (trzecim czy czwartym) pan trener zaczął robić mi na karimacie z boku sali "niewinne" masaże. Na początku myślałam, że to przypadek, że moja rozluźniona ręka, trzymana i masowana przez trenera, nagle znalazła się pod jego kroczem i dotykała go. Jednak taka sama procedura każdego kolejnego masażu rozwiała moje wątpliwości. Pan Marek po prostu ocierał się swoim kroczem o nią bez żadnej żenady przy innych ćwiczących osobach. Podobne sytuacje miały miejsce w trzecim i czwartym tygodniu moich treningów, kiedy zaczęłam ćwiczyć wznosy sztangielek w opadzie (w "pozycji Małysza") - pan Marek stawał wówczas za mną i - pod pretekstem kontrolowania moich ruchów rąk - ocierał się o mnie swoim kroczem. Trochę czasu niestety zajęło mi pełne uświadomienie sobie, jakie są powody tego wyjątkowego "treningu personalnego". Żałuję, że nie zareagowałam wtedy na gorąco, ale byłam kompletnie zmieszana i zawstydzona, choć to nie ja powinnam się tak czuć! Po prawie miesiącu zakończyłam tam swoje treningi i przeniosłam się do innej siłowni.
Przykro mi, że oczerniam pana Marka - być może dla niektórych jest on autorytetem, ale dla mnie jest on po prostu zboczeńcem. PRZESTRZEGAM WSZYSTKIE PANIE PRZED TĄ SIŁOWNIĄ! Moja noga więcej tam nie postanie!
2
...
Napisał(a)
Usunięty przez Ruda_29 za naruszenie Pkt7 regulaminu forum. Ciekawe że przez 2.5 roku nie naruszał regulaminu. Brawo Ruda_29. Co do Marka to jestem deczko zdziwiony. Coś mu się może poprzestawiało z wiekiem.
Potrzebujesz szybkiej i rzetelnej porady z zakresu treningu, dietetyki i suplementacji? Skorzystaj z porad naszych ekspertów!