
Rozstanie w gniewie nie sprawiło, iż były trener Mike'a Tysona, Kevin Rooney, wyklucza ponowne podjęcie współpracy z "Bestią". Oczywiście, można wątpić, czy takie samo zdanie ma Tyson, który kilka lat temu przegrał z nim proces o sumę z sześcioma zerami. Jednak, ponieważ nazywany niegdyś "najgorszym człowiekiem planety" pięściarz często mówił różne rzeczy, a potem robił inaczej, decyzji najmłodszego w historii championa wszech wag (co do zakończenia kariery lub jej kontynuowania oraz wyboru nowego trenera) pewnym być nie można.
A nie da się zaprzeczyć, że są to kwestie, które interesują miliony fanów boksu.
Ciężki Willie
- Gdyby Tyson chciał nadal walczyć - stwierdził wywiadzie dla www.fightnews.com Rooney - powinien wrócić do Catskill i dać mi 6 tygodni. Zaczniemy tam, gdzie skończyliśmy. Trenowalibyśmy tak, jak wcześniej. Gym wcale się nie zmienił. Artykuły o Mike'u nadal wiszą na ścianach. Jestem ze starej szkoły i wierzę, że musisz ciężko pracować, by osiągnąć rezultaty. Nie możesz skracać sobie drogi. Mam pewne sposoby, których nie stosują inni trenerzy. Techniki, które sprawdzały się, gdy trenowaliśmy z Mike'm. Miałby sparringi codziennie, a nie co drugi dzień. I rundy byłyby trzyminutowe, a nie dwuminutowe. Kiedyś, przygotowując się do 12-rundowej walki, sparował 14-15 rund. Żeby miał pewność, że jest w stanie przetrwać cały pojedynek. Teraz jest "wystrzelany" po trzech-czterech rundach.
Stosuję system liczbowy i ciężki worek zwany Willie. Zadawanie ciosów w Willi'ego to prawie sparring. Jest także trening "Ruchów", którego nauczyłem się od Cusa. To są te same techniki, które uczyniły z Mike'a najmłodszego mistrza świata wagi ciężkiej w historii. Pomogły także innym championom, Floydowi Pattersonowi i Jose Torresowi.
Prostytutki i alfonsi
Ze względu na fakt, że Rooney pracował z Tysonem w czasach, gdy był on jeszcze nastolatkiem, trener jest przekonany, że wie, z czego wynika nadspodziewanie wielka obniżka klasy dawnego postrachu ringów.
- Kłopoty Mike'a nie mają natury fizycznej, lecz gnieżdżą się w psychice.
Po trzech rundach myśli on: "Dlaczego muszę to robić? Nie chcę tego robić". Tak dzieje się z wieloma pięściarzami. Jeśli tak naprawdę myśli, powinien odejść. Ale nie brakuje ludzi, którzy namawiają go do kontynuowania kariery żeby...mogli oni zarobić. Bokserzy zawsze byli prostytutkami tego sportu, promotorzy i managerowie - alfonsami.
Mike zarzucił trening D'Amato - przestał ruszać głową i zaczął trzymać, gdy skończył ze mną trenować w 1988 roku - po walce ze Spinksem. Wrócił do tego, co robił jako amator. Cały czas mówiłem mu wtedy, żeby nie trzymał. Wynikało to ze strachu. Gdy widzisz klinczującego boksera, to masz wrażenie, jakby on mówił do rywala: "OK., ty nie uderzysz mnie, ja nie uderzę ciebie". To "negatywna adrenalina". To właśnie działo się w walce z McBride'm, który nie zrobił niczego specjalnego, nie zadał kombinacji 3-4 ciosów i nie znokautował Mike'a. Tyson nie miał ochoty pójść na wymianę ciosów. Przed laty, gdy Mike miał pozytywną adrenalinę, "otwierał się" i nokautował, często także na sparringach. Do tego stopnia, że mieliśmy kłopoty ze znalezieniem dla niego sparringpartnerów. Ale na szczęście było dwóch twardych facetów, James Broad i Oliver McCall, którzy zawsze było gotowi pójść na wojnę z Mike'm - wspominał były trener Tysona.
Rooney ringowych wojen z Mike'm nie toczył, ale konfliktów z "Żelaznym" uniknąć nie był w stanie. Toteż, gdy do akcji skwapliwie wkroczył węszący dorodną zdobycz przebiegły rywal, dni Kevina, jako poskramiacza "Bestii", były policzone. Dlatego Rooney zaprzecza, że gwałtowne zakończenie ich owocnej współpracy nastąpiło z jego winy.
- Totalną bzdurą jest stwierdzenie, że byłem "właścicielem" Mike'a. I on to wie. To brzmi jak klasyczna gadka Dona Kinga: "Rooney myśli, że do niego należysz, uważa cię za niewolnika". Ale taki właśnie jest boks. Kiedy ludzie chcą kogoś przejąć, szkalują cię przy pomocy najdzikszych plotek, żeby cię załatwić. Boks to biznes polegający na zadawaniu ciosów w plecy, każdy zazdrości innym pozycji, jaką osiągnęli - podsumował Rooney.
"I try to catch him right on the tip of the nose, because I try to push the bone into the brain." (M.Tyson)