Warto na początku przybliżyć sylwetkę Ronniego Colemana. Urodził się 13 kwietnia 1964 roku w Monroe w Luizjanie. To Amerykański kulturysta, z zawodu funkcjonariusz policji.
Swoją przygodę z zawodami kulturystycznymi zaczął przypadkiem przez zakład z Braniem Dobsonem, który młodego policjanta zachęcał do udziału w zawodach kulturystycznych w zamian oferując mu dożywotni wstęp do swojej sali ćwiczeń.
Pod kierunkiem i wskazówkami Dobsona młody adept zdobył mistrzostwo Teksasu, a rok później mistrzostwo świata amatorów i przeszedł na zawodowstwo.
Kariera tego utalentowanego kulturysty nabierała tempa. Z roku na rok zdobywał kolejne tytuły mistrzowskie; pnąc się w górę kulturystycznego świata stawał się jednym z najlepszych. Przełomowy okazał się rok 1998, w którym Ronnie zdobył swój pierwszy tytuł Mr. Olympia. Swój mistrzowski złoty okres kontynuował do roku 2005, w którym po raz ostatni zdobył pierwsze miejsce w konkursie Mr. Olympia.
Chcąc przedstawić wszystkie sukcesy Colemana na zawodowej arenie, artykuł byłby dużo bardziej obszerniejszy. Poniżej jedne z ważniejszych:
Puchar Finlandii 1998: 1 miejsce
Arnold Classic: 1 miejsce - 2000
1 miejsce na Grand Prix Nowej Zelandii 2001
Konkurs GNC "Rewia Siły" 2002: 2 miejsce
Coleman ma potężne wymiary; jego waga startowa to ok. 115-120 kilogramów, a poza startowa dochodziła nawet do 150 kg, obwód bicepsa 60cm, klatki ponad 150cm, uda 95 cm. Wymiary te dają do myślenia jak podczas realnego spotkania musi wyglądać Ronnie (a tak na marginesie współczuję każdemu, kto musiał się spotkać z tym potężnym człowiekiem w czasach, gdy jeszcze pracował czynnie jako policjant).
Ronnie od wielu lat stosuje sprawdzony trening, głównie podstawowe ćwiczenia i podobne w kolejnych cyklach połączenie partii. Wyznaje zasadę „prosto, ale skutecznie". Ciężki, ale posty trening z dobrą dietą i suplementacją dają dobre rezultaty. Jedynym czynnikiem, który często się zmienia to ciężar - oczywiście ciągle na większy. Ma on więc swoje podejście do treningu, ale najważniejsze, że przynosi odpowiednie efekty.
Jednak czy można uznać Ronniego Colemana za kulturystę najlepszego w historii?
Niewątpliwie jest jednym z najlepszych zawodników zawodowego świata kulturystyki. Dzięki swojej ciężkiej pracy, uporowi i wytrwałości osiągnął wyżyny kariery. Jest utytułowanym zawodnikiem cenionym w świecie sportu i nie tylko. Zdobył w swojej karierze wszystko, co było do zdobycia począwszy od mistrzostw amatorów po uważane za najważniejsze zawody kulturystyczne na świecie Mr. Olympia. Jest autorytetem i wzorem do naśladowania dla wielu zawodników. Jego pozowanie i programy dowolne wywołują zdumienie i podziw do jakich rozmiarów można rozbudować ciało.
Na pytanie, czy można go uznać za najlepszego w historii, wiele osób odpowiedziałoby twierdząco.
Jednak czy można go postawić na arenie sław kulturystyki na równi z takimi nazwiskami, jak Frank Zane, Arnold Schwarzenegger i Lee Haney. Uważam, że dzisiejsza kulturystyka poszła złą drogą; zatraca się granica między symetrią i harmonią sylwetki a przesadnie wielką masą mięśniową. Kulturystyka opiera się na maksymalnej rozbudowie masy ciała, nie przykładając takiej uwagi na piękno sylwetki. Za takim rozwojem zawodowej kulturystyki podąża również większość dzisiejszych kulturystów, zwłaszcza amerykańskich, przedkładając wielkość mięśni nad harmonię sylwetki. Obserwuję praktycznie brak estetyki w wyglądzie aktualnych „mistrzów". Mają ogromną masę, wydęty brzuch. Gdzie w tym wszystkim umiar i wygląd pięknego ciała?
Ronnie na pewno zapisał się na kartach historii zawodowej kulturystyki i przez wielu jest uznawany wręcz za fenomen, jednak ja, z całym szacunkiem dla jego osiągnięć, które niewątpliwie są imponujące, nie uważam go za najlepszego kulturystę w historii. Dla mnie jest człowiekiem z ogromnym talentem. Jego ciężka praca i dążenie do wyznaczonego celu pozwoliły mu osiągnąć szczyty kariery i popularności.
Na wyżynach utrzymywał się bardzo długo. Jednak przychodzi czas, kiedy to każdy mistrz musi ustąpić, nie można być na szczycie wiecznie. Dlatego wydaje mi się, że jest to odpowiedni czas na zakończenie zawodowej kariery. Moim zdaniem kulturystą wszech czasów zawsze był, jest i będzie Frank Zane - ideał sylwetki, proporcji i harmonii ciała. Niedościgniony wzór do naśladowania.
Nie ma jak kulturystyka sprzed kilku dekad - czasy Zanea, Schwarzeneggera, Hanneya. Wtedy liczyła się piękna sylwetka, szerokie kuliste barki, mniejsze uda i wąska talia. Dla mnie Zane to kulturysta wszechczasów. Z wagą poniżej 100 kg idealna sylwetka, zachowane proporcje. Wystarczy na niego popatrzeć i nic więcej nie trzeba dodawać.
Tutaj porównanie innego czołowego kulturysty Marcusa Ruhla z Frankiem Zanem
Nie chcę sobie wyobrażać jak będzie wyglądał zawodowy kulturysta za 20 lat, skoro w tak krótkim czasie kanony w zawodowej kulturystyce zmieniły się na tyle, że zatraciła się cała forma harmonijnej sylwetki na rzecz maksymalnej masy. Trzeba by było się zastanowić, co spowodowało taki kierunek rozwoju zawodowstwa. Nie ulega jednak dyskusji, że poszła w złym kierunku. Teraz zawodnicy wyglądają jak ledwo poruszające się betonowe słupy, sprawiając wrażenie, jakby ten ruch sprawiał im wielką trudność.
Jako, że zdanie o zawodowej kulturystyce mam już ukształtowane od dłuższego czasu, żadnego kulturysty ostatnich lat nie będę uważał za najlepszego w historii; najlepsze lata kulturystyki miały miejsce 20-30 lat temu. W sylwetkach dawnych mistrzów dostrzegam ideał proporcji i piękno ciała. Dlatego mimo ogromnych zasług i osiągnięć Ronniego Colemana nie uważam go za najlepszego w historii, ale szanuje jako zawodnika.
Pozdrawiam Rion10
Zmieniony przez - rion10 w dniu 2008-04-04 21:32:24
Swoją przygodę z zawodami kulturystycznymi zaczął przypadkiem przez zakład z Braniem Dobsonem, który młodego policjanta zachęcał do udziału w zawodach kulturystycznych w zamian oferując mu dożywotni wstęp do swojej sali ćwiczeń.
Pod kierunkiem i wskazówkami Dobsona młody adept zdobył mistrzostwo Teksasu, a rok później mistrzostwo świata amatorów i przeszedł na zawodowstwo.
Kariera tego utalentowanego kulturysty nabierała tempa. Z roku na rok zdobywał kolejne tytuły mistrzowskie; pnąc się w górę kulturystycznego świata stawał się jednym z najlepszych. Przełomowy okazał się rok 1998, w którym Ronnie zdobył swój pierwszy tytuł Mr. Olympia. Swój mistrzowski złoty okres kontynuował do roku 2005, w którym po raz ostatni zdobył pierwsze miejsce w konkursie Mr. Olympia.
Chcąc przedstawić wszystkie sukcesy Colemana na zawodowej arenie, artykuł byłby dużo bardziej obszerniejszy. Poniżej jedne z ważniejszych:
Puchar Finlandii 1998: 1 miejsce
Arnold Classic: 1 miejsce - 2000
1 miejsce na Grand Prix Nowej Zelandii 2001
Konkurs GNC "Rewia Siły" 2002: 2 miejsce
Coleman ma potężne wymiary; jego waga startowa to ok. 115-120 kilogramów, a poza startowa dochodziła nawet do 150 kg, obwód bicepsa 60cm, klatki ponad 150cm, uda 95 cm. Wymiary te dają do myślenia jak podczas realnego spotkania musi wyglądać Ronnie (a tak na marginesie współczuję każdemu, kto musiał się spotkać z tym potężnym człowiekiem w czasach, gdy jeszcze pracował czynnie jako policjant).
Ronnie od wielu lat stosuje sprawdzony trening, głównie podstawowe ćwiczenia i podobne w kolejnych cyklach połączenie partii. Wyznaje zasadę „prosto, ale skutecznie". Ciężki, ale posty trening z dobrą dietą i suplementacją dają dobre rezultaty. Jedynym czynnikiem, który często się zmienia to ciężar - oczywiście ciągle na większy. Ma on więc swoje podejście do treningu, ale najważniejsze, że przynosi odpowiednie efekty.
Jednak czy można uznać Ronniego Colemana za kulturystę najlepszego w historii?
Niewątpliwie jest jednym z najlepszych zawodników zawodowego świata kulturystyki. Dzięki swojej ciężkiej pracy, uporowi i wytrwałości osiągnął wyżyny kariery. Jest utytułowanym zawodnikiem cenionym w świecie sportu i nie tylko. Zdobył w swojej karierze wszystko, co było do zdobycia począwszy od mistrzostw amatorów po uważane za najważniejsze zawody kulturystyczne na świecie Mr. Olympia. Jest autorytetem i wzorem do naśladowania dla wielu zawodników. Jego pozowanie i programy dowolne wywołują zdumienie i podziw do jakich rozmiarów można rozbudować ciało.
Na pytanie, czy można go uznać za najlepszego w historii, wiele osób odpowiedziałoby twierdząco.
Jednak czy można go postawić na arenie sław kulturystyki na równi z takimi nazwiskami, jak Frank Zane, Arnold Schwarzenegger i Lee Haney. Uważam, że dzisiejsza kulturystyka poszła złą drogą; zatraca się granica między symetrią i harmonią sylwetki a przesadnie wielką masą mięśniową. Kulturystyka opiera się na maksymalnej rozbudowie masy ciała, nie przykładając takiej uwagi na piękno sylwetki. Za takim rozwojem zawodowej kulturystyki podąża również większość dzisiejszych kulturystów, zwłaszcza amerykańskich, przedkładając wielkość mięśni nad harmonię sylwetki. Obserwuję praktycznie brak estetyki w wyglądzie aktualnych „mistrzów". Mają ogromną masę, wydęty brzuch. Gdzie w tym wszystkim umiar i wygląd pięknego ciała?
Ronnie na pewno zapisał się na kartach historii zawodowej kulturystyki i przez wielu jest uznawany wręcz za fenomen, jednak ja, z całym szacunkiem dla jego osiągnięć, które niewątpliwie są imponujące, nie uważam go za najlepszego kulturystę w historii. Dla mnie jest człowiekiem z ogromnym talentem. Jego ciężka praca i dążenie do wyznaczonego celu pozwoliły mu osiągnąć szczyty kariery i popularności.
Na wyżynach utrzymywał się bardzo długo. Jednak przychodzi czas, kiedy to każdy mistrz musi ustąpić, nie można być na szczycie wiecznie. Dlatego wydaje mi się, że jest to odpowiedni czas na zakończenie zawodowej kariery. Moim zdaniem kulturystą wszech czasów zawsze był, jest i będzie Frank Zane - ideał sylwetki, proporcji i harmonii ciała. Niedościgniony wzór do naśladowania.
Nie ma jak kulturystyka sprzed kilku dekad - czasy Zanea, Schwarzeneggera, Hanneya. Wtedy liczyła się piękna sylwetka, szerokie kuliste barki, mniejsze uda i wąska talia. Dla mnie Zane to kulturysta wszechczasów. Z wagą poniżej 100 kg idealna sylwetka, zachowane proporcje. Wystarczy na niego popatrzeć i nic więcej nie trzeba dodawać.

Tutaj porównanie innego czołowego kulturysty Marcusa Ruhla z Frankiem Zanem

Nie chcę sobie wyobrażać jak będzie wyglądał zawodowy kulturysta za 20 lat, skoro w tak krótkim czasie kanony w zawodowej kulturystyce zmieniły się na tyle, że zatraciła się cała forma harmonijnej sylwetki na rzecz maksymalnej masy. Trzeba by było się zastanowić, co spowodowało taki kierunek rozwoju zawodowstwa. Nie ulega jednak dyskusji, że poszła w złym kierunku. Teraz zawodnicy wyglądają jak ledwo poruszające się betonowe słupy, sprawiając wrażenie, jakby ten ruch sprawiał im wielką trudność.
Jako, że zdanie o zawodowej kulturystyce mam już ukształtowane od dłuższego czasu, żadnego kulturysty ostatnich lat nie będę uważał za najlepszego w historii; najlepsze lata kulturystyki miały miejsce 20-30 lat temu. W sylwetkach dawnych mistrzów dostrzegam ideał proporcji i piękno ciała. Dlatego mimo ogromnych zasług i osiągnięć Ronniego Colemana nie uważam go za najlepszego w historii, ale szanuje jako zawodnika.
Pozdrawiam Rion10
Zmieniony przez - rion10 w dniu 2008-04-04 21:32:24