Witam!
Otóż, ostatnio uległem dosyć poważnemu wypadkowi (upadek z wysokości), bardzo dobitnie niszcząc przy tym łokieć. W ramach zobrazowania powiem, że tuż po upadku leżałem twarzą do ziemi, przekręciłem się na plecy i podniosłem rękę (zepsutą, prawą). W tym momencie całe przedramię "uciekło" mi na zewnątrz (łokieć był zgięty pod kątem 90* w kierunku, w którym łokcie się nie zginają). Oczywiście najpierw szyna gipsowa, a potem orteza. Całe wydarzenie miało miejsce ok. miesiąca temu. Miałem pękniętą kość, ponadrywane mięśnie i więzadła i wybity staw. Problem polega na tym, że porobiły mi się zwapnienia i sprawność ręki jest opłakalna. Jeśli chodzi o wyprost to do pełnego wyprostu (takiego jak w ręce lewej) brakuje mi kilku stopni i z tym mogę żyć. Zgiąć rękę mogę jedynie do kąta prostego, czując przy tym ból. Wszelkie próby dogięcia ręki dalej skutkują niesamowitym bólem (na rehabilitacjach właśnie to rehabilitant robił. Zawsze wychodziłem trzęsąc się cały, nogi miałem jak z waty, a jestem osobą posiadającą naprawdę wysoką odporność na ból). Do tego jak próbuję dogiąć rękę a następnie wyprostować to prostowanie mnie boli i muszę robić je wolno. Poza tym, ręka sama w sobie jest po prostu niesprawna, nie potrafię nią za szybko ruszać ani wyprowadzić porządnego ciosu (uprawiałem boks tajski). Do tego boli mnie bark, tak jakby od tyłu. Jestem już po dwóch tygodniach rehabilitacji, następne 2 tygodnie mam dopiero za 2 tygodnie. Rehabilitacje dały odrobinę poprawy, ale nie satysfakcjonuje mnie to za bardzo. Lekarz ortopeda (publiczny) mówi, że ręka lepsza nie będzie i chciał wypisywać zakończenie leczenia. Udało mi się go wyprosić, żeby przedłużył rehabilitacje. Rehabilitant mówił, że ręka 100% nie odzyska, ale 80-90% powinno być. Kości w łokciu do tego zrobiły się dużo grubsze i w miejscu gdzie mój lewy łokieć ma taką "dziurkę" mój prawy ma "gulę" z kości (twardą jak kamień, nie sprawiającą mi bólu, więc zgaduję że to kości).
I teraz moje pytanie. Co mogę zrobić we własnym zakresie, żeby się tych zwapnień pozbyć? Przecież musi być jakiś sposób, żebym się tego pozbył, niekoniecznie refundowany przez NFZ. Samo doginanie ręki do granicy nie pozbędzie się zwapnień. CZy są jakieś zabiegi? W najgorszym wypadku operacje?
Pozdrawiam.
Otóż, ostatnio uległem dosyć poważnemu wypadkowi (upadek z wysokości), bardzo dobitnie niszcząc przy tym łokieć. W ramach zobrazowania powiem, że tuż po upadku leżałem twarzą do ziemi, przekręciłem się na plecy i podniosłem rękę (zepsutą, prawą). W tym momencie całe przedramię "uciekło" mi na zewnątrz (łokieć był zgięty pod kątem 90* w kierunku, w którym łokcie się nie zginają). Oczywiście najpierw szyna gipsowa, a potem orteza. Całe wydarzenie miało miejsce ok. miesiąca temu. Miałem pękniętą kość, ponadrywane mięśnie i więzadła i wybity staw. Problem polega na tym, że porobiły mi się zwapnienia i sprawność ręki jest opłakalna. Jeśli chodzi o wyprost to do pełnego wyprostu (takiego jak w ręce lewej) brakuje mi kilku stopni i z tym mogę żyć. Zgiąć rękę mogę jedynie do kąta prostego, czując przy tym ból. Wszelkie próby dogięcia ręki dalej skutkują niesamowitym bólem (na rehabilitacjach właśnie to rehabilitant robił. Zawsze wychodziłem trzęsąc się cały, nogi miałem jak z waty, a jestem osobą posiadającą naprawdę wysoką odporność na ból). Do tego jak próbuję dogiąć rękę a następnie wyprostować to prostowanie mnie boli i muszę robić je wolno. Poza tym, ręka sama w sobie jest po prostu niesprawna, nie potrafię nią za szybko ruszać ani wyprowadzić porządnego ciosu (uprawiałem boks tajski). Do tego boli mnie bark, tak jakby od tyłu. Jestem już po dwóch tygodniach rehabilitacji, następne 2 tygodnie mam dopiero za 2 tygodnie. Rehabilitacje dały odrobinę poprawy, ale nie satysfakcjonuje mnie to za bardzo. Lekarz ortopeda (publiczny) mówi, że ręka lepsza nie będzie i chciał wypisywać zakończenie leczenia. Udało mi się go wyprosić, żeby przedłużył rehabilitacje. Rehabilitant mówił, że ręka 100% nie odzyska, ale 80-90% powinno być. Kości w łokciu do tego zrobiły się dużo grubsze i w miejscu gdzie mój lewy łokieć ma taką "dziurkę" mój prawy ma "gulę" z kości (twardą jak kamień, nie sprawiającą mi bólu, więc zgaduję że to kości).
I teraz moje pytanie. Co mogę zrobić we własnym zakresie, żeby się tych zwapnień pozbyć? Przecież musi być jakiś sposób, żebym się tego pozbył, niekoniecznie refundowany przez NFZ. Samo doginanie ręki do granicy nie pozbędzie się zwapnień. CZy są jakieś zabiegi? W najgorszym wypadku operacje?
Pozdrawiam.