Hej!
Mam takie pytanie do Was, bo nie bardzo wiem, co sie dzieje.
Przez prawie cały rok staram się trzymać dietę, jem małe posiłki, często, wszystko zdrowe. Już się przyzwyczaiłem do tego na tyle, że nie odczuwam potrzeby spożywania większych porcji.
Przedwczoraj zostałem z firmy wysłany na szkolenie, tempo było nieziemskie, zaczęliśmy o 9 rano, skończyliśmy po pierwszej w nocy. Pierwszy raz zdarzyło mi się, że przez tyle czasu NIC ale to NIC nie jadłem, bo po prostu nie było czasu.
Jak wróciłem do domu to byłem niesamowicie głodny, starałem się nie zjeść za dużo, ale tak co trochę do szedłem do kuchni i coś podjadałem, podjadałem. W końcu poczułem się na maxa przepełniony, więc odczekałem 1,5 godzinki (była trzecia w nocy :P) wsiadłem na rowerek stacjonarny i pojeździłem przez godzinę (do czwartej :D) żeby trochę się poruszać, bo nie dawałem rady.
Potem poszedłem spać. Następnego dnia - masakra:
1) rzyganie
2) sranie
jednocześnie. Potem już tylko woda, a potem tylko skurcze (z obu stron).
To było wczoraj. DZisiaj jest lepiej, już nie rzygam, dieta lekkostrawna, ale została dziwna rzecz - MASAKRYCZNIE wodniste kupy, które nie są biegunką. Tzn. nie ciśnie mnie, jak przy biegunce.
I tu moje pytanie do kogoś, kto jest w temacie - czy coś mi się stało? Czy to po prostu efekt przejedzenia. Dodam tylko, że:
1) jak wróciłem do domu i się obżarłem, to tylko rzeczami, które mam normalnie u siebie także nic nowego, nic nieznanego = nie mogłem się zatruć jakimś świństwem
2) w biegunce/wymiotach nie miałem krwi ani niczego podejrzanego
3) zdarzyło mi się coś takiego pierwszy raz w życiu, a pamiętam, że kilkakrotnie, ileś lat temu:na weselach/zjazdach rodzinnych/Świętach takich czy innych zdarzało mi się przejeść nawet niezdrowymi rzeczami (ciasta, mięcho) i NIGDY nie miałem takich sensacji.
Będę baaardzo wdzięczny za odpowiedź, bo PANICZNIE boję się lekarzy gastrologów, a już zwłaszcza badań w stylu gastroskopia i mam wielką nadzieję, że się na tym nie skończy :P :P :P
pozdrawiam
Mam takie pytanie do Was, bo nie bardzo wiem, co sie dzieje.
Przez prawie cały rok staram się trzymać dietę, jem małe posiłki, często, wszystko zdrowe. Już się przyzwyczaiłem do tego na tyle, że nie odczuwam potrzeby spożywania większych porcji.
Przedwczoraj zostałem z firmy wysłany na szkolenie, tempo było nieziemskie, zaczęliśmy o 9 rano, skończyliśmy po pierwszej w nocy. Pierwszy raz zdarzyło mi się, że przez tyle czasu NIC ale to NIC nie jadłem, bo po prostu nie było czasu.
Jak wróciłem do domu to byłem niesamowicie głodny, starałem się nie zjeść za dużo, ale tak co trochę do szedłem do kuchni i coś podjadałem, podjadałem. W końcu poczułem się na maxa przepełniony, więc odczekałem 1,5 godzinki (była trzecia w nocy :P) wsiadłem na rowerek stacjonarny i pojeździłem przez godzinę (do czwartej :D) żeby trochę się poruszać, bo nie dawałem rady.
Potem poszedłem spać. Następnego dnia - masakra:
1) rzyganie
2) sranie
jednocześnie. Potem już tylko woda, a potem tylko skurcze (z obu stron).
To było wczoraj. DZisiaj jest lepiej, już nie rzygam, dieta lekkostrawna, ale została dziwna rzecz - MASAKRYCZNIE wodniste kupy, które nie są biegunką. Tzn. nie ciśnie mnie, jak przy biegunce.
I tu moje pytanie do kogoś, kto jest w temacie - czy coś mi się stało? Czy to po prostu efekt przejedzenia. Dodam tylko, że:
1) jak wróciłem do domu i się obżarłem, to tylko rzeczami, które mam normalnie u siebie także nic nowego, nic nieznanego = nie mogłem się zatruć jakimś świństwem
2) w biegunce/wymiotach nie miałem krwi ani niczego podejrzanego
3) zdarzyło mi się coś takiego pierwszy raz w życiu, a pamiętam, że kilkakrotnie, ileś lat temu:na weselach/zjazdach rodzinnych/Świętach takich czy innych zdarzało mi się przejeść nawet niezdrowymi rzeczami (ciasta, mięcho) i NIGDY nie miałem takich sensacji.
Będę baaardzo wdzięczny za odpowiedź, bo PANICZNIE boję się lekarzy gastrologów, a już zwłaszcza badań w stylu gastroskopia i mam wielką nadzieję, że się na tym nie skończy :P :P :P
pozdrawiam