Cześć _Knife_ Dawno nie polemizowaliśmy.
Napisałeś -
"Niestety nader często podejście samoobronne zawodzi. Lepiej sprawdza się oporujący, nieprzewidywalny przeciwnik i trening sportowy (boks, kick, thai; BJJ, Zapasy, Judo etc.)"
A ja znowu swoje:
Wszystko zależy od sytuacji.
Bywają sytuacje, w których możesz drogo zapłacić na ulicy za konkretne sportowe nawyki.
Walka na wyciągnięcie rąk z judo (łatwo coś wtedy wyłapać), unik rotacyjny z boksu (obniżasz głowę i narażasz ją np. na kopnięcie kolanem) itp. Poza tym uprawiając konkretny sport np. boks, nie bardzo masz pojęcie o obronie przed kopnięciami; uprawiając judo, nie bardzo w ogóle jesteś przygotowany na ciosy i kopnięcia; a do tego generalnie sportowe sw raczej nie przygotowują do obrony krocza i do walki bronią itp. itd.
Generalnie zgadzam się, że trening z oporującym przeciwnkikiem i trening sportowy sprawdza się lepiej niż "czysta" samoobrona" i combaty.
Ale biorąc pod uwagę to co wyżej napisałem, "na ulicę" powinien być to trening bezwzględnie przekrojowy (!), z dużym naciskiem na walkę w stójce (choć nie jedynie) i najlepiej uzupełniony właśnie o techniki samoobrony (combatowe lub tradycyjne - co zresztą często na jedno wychodzi) oraz o techniki walki bronią.
Ignorując którykolwiek(!) z tych aspektów realnej walki i z góry odrzucając dotyczące go rozwiązania jako "nieskuteczne", zmniejszasz bardzo swoje szanse na wyjście cało z
walki na ulicy, bo tam zdażyć może się wszystko (!).
Sam jeden, określony sport walki, na to 'wszystko' może Cię wystarczająco nie przygotować...
Bardzo podoba mi się tu podejście sambistów, którzy aktualnie łączą wolną walkę w stójce i w parterze (na chwyty i na uderzenia) opartą na judo, ju-jitsu, bjj itp. z nauką tajskiego boksu oraz z nauką samoobrony, takiego ich specyficznego 'combatu' (po części opartego na tradycyjnym ju-jitsu), z ćwiczeniami z nożem, z pałką itp.
Trening pod kontem ulicy powinien być jak najbardziej kompletny. Fanatycy np. z bjj z często negują ten pogląd, odrzucając z góry wszystko, co wydaje im się nieprzydatne, bo nie ma tego w stylu Gracie'ch. (Nie dopuszczając myśli, że owi Gracie też wszystkich rozumów nie zjedli i nie wszystko wiedzą o ulicznej samoobronie.) Dalej idzie już szydzenie z rozwiązań kravki, tradycyjunego karate, czy ju-jitsu, bez ich znajomości i zrozumienia. Wpajanie takiego podejścia uczniom itd.
Zakładanie z góry, że nikt od kulającego się parterowca nie poradzi sobie lepiej z dwoma przeciwnikami nie ma żadnego uzasadnienia w faktach. Nigdy nic nie wiadomo. Podobnie jak napadnie nas gość z pałką, zdaniem wielu "sportowców", co w życiu z pałką nie ćwiczyli, jesteśmy już martwi (bo przecież obrona w takiej sytuacji jest niemożliwa, sokro nie uczy się jej np. na bjj lub taju). Tymczasem akurat mnie się udało obroić przed pałką (i to przy pomocy karate), zatem dowodzenie, że jest to niewykonalne brzmi dla mnie dziwacznie.
Z dwoma kolesiami też mi się zdarzyło 'poszarpać'. I jakoś obeszło się wtedy bez bjj. I żyję. A gdybym się z jednym pokulał, to już licho wie, co by było. Może drugi zagrałby w piłkę nożną moją głową (widziałem i taki przypadek.)
Jaki sens ma zatem dowodzenie przewagi metod treningu sportowego nad metodami typowej samoobrony???
Żadnego.
Na ulicy wszystko może się przydać.
I niczego nie warto odrzucać, nie poznawszy tego. To świdczy jedynie o braku otwartości umysłu.
Inną jeszcze sprawą jest to, że każdy ma swoje predyspozycje psycho-motoryczne i upodobania. Dlatego jeden najskuteczniej będzie się bronił boksując, drugi rzucjąc przeciwnkiem, trzeci stosując krav maga, czwarty karate, a piąty wing-czun (też widziałem taką niezłą akcję!).
Kolejny aspekt, to fakt, że trening wyczynowy sportowych sztuk walki jest bardziej kontuzjogenny niż comabaty lub tradycyjne sw. Nie da się raczej uprawiać go do sześćdziesiątki.
To następny argument, za nie ograniczaniem się tylko do sportowych sw. Te inne można trenować podnosząc swoje w nich umiejętności przez całe życie, nawet kiedy spadek sprawności motorycznej i wydolności sprawi, że o sportowycm treningu sw będzie trzeba zapomnieć.
Dlatego jeszcze raz: odrzucanie z góry metod i rozwiązań pochodzących z tradycyjnych sw i z combatów, jako bezwarunkowo nieskutecznych, to nie jest dobre podejście z perspektywy szeroko rozumianej ulicznej samoobrony.
A do tego to podeście typowe raczej dla twardogłowych fanatyków.