Zeby nie bylo ,ze mowie a tego nie przerabialam. Przerabialam praktycznie wszystko...Chociaz oczywiscie do tej pory wmawiam sobie,ze wcale nie mialam zadnych zaburzen odzywiania,ja tylko otarlam sie o granice itd.... Jednak nie ma sie co oszukiwac. Zmarnowalam kawal zycia. Mysle,ze po prostu kazdy musi znalezc swoj sposob na poradzenie sobie z tym. Ja dalam rade bez psychologa, dlatego mowie ze mozna. Fakt, ze nie ufam sobie jeszcze w 100% i czesto wole nie kusic losu. Moim sposobem nad zapanowaniem nad tym jest poczucie,ze ja tu rzadze i kiedy mi sie to udaje dlugi czas, po prostu potrafie odpierac glupie mysli, ktore bywaja na poczatku. Poczucie 100% kontroli. Jezeli ta kontrola spada nawet w innych dziedzinach zycia, jest trudniej. Ale tu tez bardzo walcze aby w inny sposob rozladowac emocje. Jak jest mi zle po prostu sama na siebie krzycze,ze zarcie nic mi nie ulatwi. Wrecz przeciwnie. Niestety jeszcze nie doszlam do momentu, w ktorym kontrolujac sie ponizej 50% nie wywolac spadku do zerowej kontroli, ale jesli sa to jakies lekkie odstepstwa,a ogolny zarys trzyma sie mojej koncepcji to jest ok. Nie ukrywam,ze zdarzaly sie powroty,ale jestem juz na takim etapie,ze bardzo szybko potrafie sie otrzasnac i znowu jest ok. Z anoreksja jest latwiej,bo wystarczy,ze zrozumiesz,ze to nie ta droga, ze chcesz z tym skonczyc i juz. Chociaz wtedy juz bardzo latwo wlasnie o kompulsy, z ktorymi juz nie jest latwo sie rozstac. I trzeba byc gotowym ,ze moga sie odzywac po latach. Wazne, by umiec szybko je przerwac,bo im dluzej sie wciagamy, tym trudiej przestac. Wracajac do tej potrzeby kontroli, wiem ze tez nie jest to calkiem normalne,bo zaden normalny czlowiek tego nie potrzebuje. Chce ciasteczko? Zje ciasteczko i nie mysli o tym,ze je zjadl.
I nie siega zaraz po czterdziesci kolejnych, a potem po jeszcze cos itd. Jednak lekko chora potrzeba kontroli jest przynajmniej nieszkodliwa dla ciala, w przeciwienstwie do kompulsow bez wymiotowania, z wymiotowaniem albo glodowanie i jedzenie po XXX kcal. Poza tym, dalej nad tym myslac, to "normalni" ludzie nie patrza na BTW itd. wiec za nienormalnych mozna uznac 3/4 tego forum
Stad wole byc w ten sposob nienormalna. Taki zamiennik, inny styl zycia naprawde pomaga. A mysle,ze z czasem bedzie coraz lepiej. Dlatego Elaine musisz poszukac wlasnej drogi. Czegos co pomoze Ci sie trzymac nawet w sytuacjach kryzysowych. Jezeli czujesz,ze jeszcze potrafisz to ogarnac sama to pozostaje tylko brac sie do roboty
I nie zrazac porazkami, bo zawsze sa. Coraz rzadsze, a potem znikaja (nie mozna zakladac ,ze na zawsze). Jesli nie czujesz sie na silach to wiadomo,ze warto bys poszukala gdzies pomocy. Wygadac sie komus bliskiemu, poszukac dobrego psychologa. Ja tego nie robilam,moze tez dlatego, bo ciagle mowilam sobie,ze wszystko lezy w moich rekach,a poza tym wcale nie mam zadnego problemu. Jeszcze nie. Ale byl. Pamietaj,ze im wczesniej zaczniesz z tym walczyc, tym szybciej to pozegnasz. Dlatego zycze dzisiaj 1:0 dla Ciebie