Spotkałem się ze stwierdzeniem że sztuki walki tylko przeszkadzają w walkach na ulicy, zaraz powiem dlaczego. Otóż mam takiego kumpla 185/90 18 lat co jest kibolem i bardzo często chodzi na ustawki i różne solówki. Na samym początku szło mu tak średnio i zapisał się na mual thai. Po roku treningów, gdy już załapał o co w tym chodzi znów zaczął się ustawiać, jednak przegrał dużo walk. Dopiero gdy poznał lidera ich grupy, ten kazał mu natychmiast, przestać trenować jakąkolwiek sztukę walki, kupić sobie worek rękawice, pakować na siłowni. Poradził mu nie bawić się na worku w jakieś kopnięcia efektowne czy coś tylko nawalać ile wlezie sierpami, łokciami, czasem z buta. Od tej chwili mój kumpel wygrywa wszystko. Powiedział mi ze jak się trenuje sztukę walki np mual thai to się nakierowuje na walkę z kimś z mual thai i gardda jest nastawiona na te ciosy z tej sztuki walki. I jak Ci przyjdzie taki ulicznik co wali cepami, ta garda wogule się nie sprawdza, a na dodatek niewiesz co robić, bo szukasz ratunku w czymś co było na treningach, a na ulicznika ratunku niema. Według niego recepta na ulice, to potworna siła ciosu, nawalanie na worek, mocna psychika, pakowanie na sile, i uczestniczenie w solówkach,a by się tego nauczyć. Ma racje?
1