Witam,
Od trzech miesięcy bawię się na siłowni. Słowo bawię jest tu jak najbardziej na miejscu gdyż po lekturze tego forum doszedłem do wniosku o popełnianych błędach typowych dla początkującego, zwłaszcza ,że instruktorzy na siłowni zazwyczaj propagują inny styl ( co też w jakiś tam sposób rozumiem- maszyny nie mogą stać puste, nie można w sieciówkach ryzykować urazów klientów przy wolnych ciężarach itp.). Na początku kwietnia postanowiłem poważnie podejść do tematu redukcji. Michę rozplanowałem całkiem nieźle, wprowadziłem trening FBW, samozaparcie w opcje ON- jest ok.
To co mnie nurtuje to kwestia spinningu/indor cyclingu/power bikea (czyli w skrócie jazdy na rowerze w rytm muzyki wraz z instruktorem: zazwyczaj ociera się to o trening interwałami gdyż często na zmianę jeździ się pod coraz większym obciążeniem wolno bądź też szybko pod mniejszym- kombinacji jest masa).
Zazwyczaj ten rodzaj aktywności wprowadzałem zaraz po treningu siłowym, zarówno wcześniej jak i teraz przy FBW. O ile wcześniej nie było problemu bo olewałem nogi to teraz przy przysiadach tudzież MC jest gorzej- ale frajda nadal duża. Sielankę przerwała rozmowa z instruktorem który na tego typu schemat (czyli siłownia + spinning) pokręcił głową wraz ze stwierdzeniem, że siłownia czyli trening beztlenowy wyklucza późniejszy trening tlenowy o takiej intensywności.
Dlatego pytam Was o zdanie na ten temat. Sprawa mnie intryguje bo uwielbiam jazdę na rowerze i ten sposób na wysiłek/skatowanie się przy redukcji mi odpowiada. Maszyn typu orbitrek, bieżnia, wioślarz itp. nie trawię. Dodatkowo mam ograniczenie związane z trybem pracy, czasem mam cały dzień wolny- czasem cały dzień w robocie. Nie widzi mi się też wizja rozbicia w dniu wolnym treningu na dwa razy. Gdyby ktoś pytał to czasowo całość rozłożona jest mniej więcej tak: 10 min rozgrzewka, 50 min trening, 50 min rowerek, 5-7 min rozciąganie.
Pozdrawiam i proszę o radę
Od trzech miesięcy bawię się na siłowni. Słowo bawię jest tu jak najbardziej na miejscu gdyż po lekturze tego forum doszedłem do wniosku o popełnianych błędach typowych dla początkującego, zwłaszcza ,że instruktorzy na siłowni zazwyczaj propagują inny styl ( co też w jakiś tam sposób rozumiem- maszyny nie mogą stać puste, nie można w sieciówkach ryzykować urazów klientów przy wolnych ciężarach itp.). Na początku kwietnia postanowiłem poważnie podejść do tematu redukcji. Michę rozplanowałem całkiem nieźle, wprowadziłem trening FBW, samozaparcie w opcje ON- jest ok.
To co mnie nurtuje to kwestia spinningu/indor cyclingu/power bikea (czyli w skrócie jazdy na rowerze w rytm muzyki wraz z instruktorem: zazwyczaj ociera się to o trening interwałami gdyż często na zmianę jeździ się pod coraz większym obciążeniem wolno bądź też szybko pod mniejszym- kombinacji jest masa).
Zazwyczaj ten rodzaj aktywności wprowadzałem zaraz po treningu siłowym, zarówno wcześniej jak i teraz przy FBW. O ile wcześniej nie było problemu bo olewałem nogi to teraz przy przysiadach tudzież MC jest gorzej- ale frajda nadal duża. Sielankę przerwała rozmowa z instruktorem który na tego typu schemat (czyli siłownia + spinning) pokręcił głową wraz ze stwierdzeniem, że siłownia czyli trening beztlenowy wyklucza późniejszy trening tlenowy o takiej intensywności.
Dlatego pytam Was o zdanie na ten temat. Sprawa mnie intryguje bo uwielbiam jazdę na rowerze i ten sposób na wysiłek/skatowanie się przy redukcji mi odpowiada. Maszyn typu orbitrek, bieżnia, wioślarz itp. nie trawię. Dodatkowo mam ograniczenie związane z trybem pracy, czasem mam cały dzień wolny- czasem cały dzień w robocie. Nie widzi mi się też wizja rozbicia w dniu wolnym treningu na dwa razy. Gdyby ktoś pytał to czasowo całość rozłożona jest mniej więcej tak: 10 min rozgrzewka, 50 min trening, 50 min rowerek, 5-7 min rozciąganie.
Pozdrawiam i proszę o radę
„Nie zgadzam się z tym, co mówisz, ale do śmierci będę bronił twojego prawa do wypowiadania tego, co myślisz"